wtorek, 10 lutego 2015

Rozdział 1.

    Koniec meczu. Niemcy wygrali z Francją po strzale Matsa Hummelsa. Nie umiem opanować swojego szczęścia. Wracam z dziewczynami do hotelu, gdzie będziemy czekać na piłkarzy. Nasza radość jest nie do opisania, a na naszych twarzach goszczą szerokie uśmiechy i nic ich z nich nie zdejmie. Z niecierpliwością siedziałyśmy na fotelach i kanapach, które stały obok recepcji. Moje myśli krążyły wokół Mario i meczu. Walizki spakowane, ponieważ jeszcze dzisiaj wracamy do Santo André. Usłyszałam dźwięk przypominający ten autokaru. Poderwałam się z miejsca i ruszyłam do drzwi. Po chwili ujrzałam wychodzących mężczyzn z autokaru. Wzrokiem szukałam mojego chłopaka, lecz nigdzie go nie widziałam.
-Aaaaa Mats, kocham Cię - zaśmiałam się i przytuliłam obrońcę.
-Ekhem - odchrząknęła Cathy - czy ja o czymś nie wiem? - zaśmiała się.
-Już Ci go oddaje - wysłałam buziaka w powietrzu do przyjaciółki.
-No proszę, proszę. Zamiast do brata, to do tego osła idziesz.
-André - rzuciłam mu się na szyję.
    Przytulałam go i mówiłam jak bardzo go kocham, a on się tylko śmiał. Trwaliśmy w uścisku, dopóki nie przyszedł Erik i nie wyrwał mnie z jego objęć. Pogratulowałam każdemu, kto wchodzi w skład reprezentacji Niemiec i razem z moim bratem ruszyłam do środka. Nadal nigdzie nie widziałam Mario. Ruszyliśmy do hotelowej restauracji i zasiedliśmy przy stoliku, na których stały już potrawy.
    Z André miałam kontakt wprost idealny. Myślałam, że przez to co miało miejsce 10 lat temu, nasz kontakt będzie okropny. Miałam obawy, że nie będziemy się dogadywać, że będzie miał do mnie pretensje, robił mi wyrzuty. Jednak tak się nie stało. Rozumiemy się świetnie. Wiem, że nie pozwoli mnie skrzywdzić. Jest takim moim ochroniarzem. Kiedy miałam czas, to przyjeżdżałam do niego do Londynu. Jednak niestety bardzo ciężko połączyć studia psychologa sportowego z odwiedzinami w Anglii. Dochodzą do tego dojazdy do Monachium, ponieważ nie zdecydowałam się przenosić zajęć z Dortmundu. Dojeżdżam, bądź poruszam się samolotem między dwoma miastami. To męczące, ale chcę być blisko ważnych dla mnie osób. Zgodziłam się zamieszkać z Mario w Monachium, a studia mam w Dortmundzie. Został mi ostatni rok i je skończę. Od tego sezonu André ma być piłkarzem Borussii Dortmund. Jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu. Kocham BVB, kocham piłkę nożną.
    Po zjedzonym posiłku, wyszliśmy z hotelowej restauracji i udaliśmy się do pokoi po walizki.
-Nie wiesz, gdzie jest Mario? - zapytałam brata, który ciągnął moją i swoją walizkę.
-Nie widziałaś się z nim? - zdziwił się - ale siedzicie obok siebie w samolocie - posłał mi uśmiech.
    Usiadłam z Cathy w autokarze i plotkowałyśmy o naszych chłopakach. Z Cathy mam chyba najlepszy kontakt. Mogę jej w pełni zaufać, mówimy sobie o wszystkim. Czas minął mi bardzo szybko i czułam się, jakbym wsiadłam i wysiadła z autokaru. Ruszyłam na lotnisko, przeszłam przez wszystkie barierki i bez problemu usiadłam na swoim miejscu w samolocie. Oparłam głowę o okno i czekałam na przyjście Götzego. Po kilku minutach ktoś zajął siedzenie obok. Odwróciłam głowę i ujrzałam Mario.
-Kocham Cię - powiedział, kiedy tylko na niego popatrzyłam i mnie pocałował.
-Ja Ciebie też, Skarbie. Gdzie byłeś?
-Kiedy?
-No byłam obok autokaru jak wyszliście, gratulowałam wszystkim, a Ciebie nie widziałam.
-Poszedłem od razu do pokoju, bo się gorzej poczułem.
-Ale wszystko już dobrze?
-Tak, nie martw się - przytulił mnie.
-Jeszcze jeden mecz i finał - wtuliłam się w jego ciało.
-Chciałbym strzelić kolejną bramkę dla Ciebie - pocałował mnie w czoło.
-Jesteś cudowny.
    Oparłam głowę o jego ramię i przymknęłam oczy. Mario trzymał rękę na mojej talii, a drugą złapał moją dłoń i splótł nasze dłonie razem.
-Kocham Cię, jesteś dla mnie wszystkim mała - pocałował mnie w czoło - co będziemy robić w hotelu?
-Będziemy spać.
-Na pewno?
-Jakiś film możemy obejrzeć.
-I tyle?
-Mhm - zaśmiałam się.
-A jest tam czas przydzielony dla mnie? - usłyszałam głos André.
-Tak, tak, pójdziemy w coś zagrać, braciszku.
-Tenis?
-Stołowy.
-No dobra - odparł zrezygnowany.
    Stewardessa nakazała zapięcie pasów, ponieważ samolot miał już wystartować. Przymknęłam oczy i momentalnie odleciałam w krainę snu.

2 komentarze:

  1. Dobrze jest a nawet bardzo dobrze ;)
    Tylko mam przeczucie ze Mario klamie xd
    Oby to nie byla prawda xd
    Weny ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. No to pierwszy rozdział za nami :*
    Cudowny <3
    A mi coraz bardziej podoba się to opowiadanie <3
    Czekam nn :*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń