wtorek, 11 sierpnia 2015

Epilog.

    Każdy z nas, tworzy swój własny scenariusz.
Sami decydujemy, jak będziemy żyć, jednakże na naszej drodze spotykamy wiele niepowodzeń.
Ból jest nieodłączną częścią naszego życia, towarzyszy nam, czy tego chcemy, czy nie, ale jest także szczęście, które sprawia, że złe chwile mijają.
Każdy ma inne teorie na te uczucia.
Dla jednych szczęście to rodzina, przyjaciele, spełnianie się zawodowo, a dla innych będzie to praca, pieniądze, sława.
Każdy z nas jest inny, ale jednocześnie tak wiele nas łączy.
Świat się zmienia, my się zmieniamy
 Jak to mówią - po deszczu zawsze wychodzi słońce.


Drogi pamiętniku.
Mam dwadzieścia pięć lat i wspaniałego narzeczonego. Spodziewamy się dziecka, lecz płeć poznamy już niedługo. Skończyłam studia i pracuję w niemieckim wydawnictwie gazety sportowej FourFourTwo.
Przyjaźnie, które powstały w ostatnich latach, nadal trwają.
André jest dumnym ojcem dwójki bliźniaków - Toma i Matta.
Marco podobnie, jak mój brat jest szczęśliwym mężem i ojcem, lecz w jego przypadku jest to córeczka Julita.
Marcel prowadzi warsztaty taneczne i idzie mu to naprawdę świetnie. Coś czuję, że jego syn odziedziczył po nim zapał do muzyki.
Mario? Cóż tu dużo mówić. Od nieprzyjemnej imprezy z przełomu roku 2014/2015 nie mamy kontaktu. Co prawda starał się ze mną nawiązać kontakt, przepraszał, lecz nie zapomnę słów, które usłyszałam od niego po wyjściu ze szpitala. Chłopaki stracili do niego szacunek, w momencie, kiedy mnie uderzył i zwyzywał. Jeden skakał przed drugiego, aby mu dołożyć..
Robin? Kiedy o nim myślę, to na mojej twarzy pojawia się ogromny uśmiech. Kto by pomyślał, że coś między nami zaiskrzy. Jest cudowny, sprawia, że czuję się wyjątkowa. Kiedy mi się oświadczał cztery miesiące temu, wyjawił, że podobałam mu się, kiedy tylko mnie poznał i żałuje, że nie podjął już wtedy, jakichkolwiek kroków, aby się do mnie zbliżyć. Wpadliśmy, ale mimo wszystko cieszymy się, że będziemy rodzicami.


Muszę już kończyć. Zajrzę tutaj niedługo, a teraz pora spędzić czas z Robinem. Tak, mimo swojego wieku piszę pamiętnik.

Pani Kaul.





~*~

Cóż, nie tak to miało wyglądać. Przepraszam. Oddaję w Wasze ręce epilog, żegnając się tym samym z tym opowiadaniem. Nie poszło ono po mojej myśli..
Lecz postanowiłam rozpocząć kolejną historię, w roli głównej z Marco Reusem.

http://przypadkowa-znajomosc.blogspot.com

Na stronie pojawili się już bohaterowie.

Dziękuję Wam za każdy komentarz, każde wyświetlenie, za wszystko!
Do przeczytania ♥
Anonimowa N.

sobota, 18 lipca 2015

Rozdział 18.

    Leżałam w łóżku i nie miałam zamiaru z niego wychodzić. Od zdarzenia, które miało miejsce na imprezie minął już miesiąc. Kontaktu z Mario nie miałam żadnego. Wyjechał do Monachium. Zostawił mnie bez żadnego słowa, bez żadnego pożegnania. Moje kontakty z piłkarzami z Borussii Dortmund uległy ogromnej zmianie. Nie rozmawiałam z żadnym z nich. Z André mijałam się w domu. On również był oschły wobec mnie, unikał mnie, odpowiadał zdawkowo. Od dwudziestego
szóstego grudnia nie było dnia, którego bym nie przepłakała. Przez pierwsze dwa dni płakałam całe dnie, potem tylko w nocy, przed snem. Słowa Kevina zabolały mnie, i to bardzo. A to wszystko, dlatego, że dałam mu kosza i nie zgodziłam się iść z nim na randkę, nie chcąc robić mu nadziei. Od tamtej pory traktuje mnie, jak jakąś gorszą. Zastanawia mnie jedynie to, skąd wiedział o tym, że jestem z domu dziecka. Trafiłam do bidula, kiedy byłam jeszcze niemowlakiem. Spędziłam tam dwanaście lat. Po tylu latach los się do mnie uśmiechnął i trafiłam na rodzinę Schürrle. Bałam się wtedy, jak przyjmie mnie ich wówczas czternastoletni syn. Jednak ten od początku był do mnie przyjaźnie nastawiony, od razu kiedy dowiedział się, że uwielbiam piłkę nożną, to zabrał mnie ze sobą na ogród, abyśmy mogli razem zagrać. Nigdy nie powiedział na mnie złego słowa. Był najlepszym bratem, jakiego mogłabym sobie wymarzyć. Bronił mnie, jak nikogo innego, stał za mną murem. Chodziłam na jego wszystkie mecze, dopingowałam go i wspierałam, chwaliłam, a także kryłam nieraz, kiedy w wieku osiemnastu lat często zdarzało mu się przychodzić pijanym do domu. Zaproponował mi, abym zamieszkała z nim w Mainz, a następnie w Leverkusen. Ja się zgodziłam od razu, ale rodzice nie byli co do tego przekonani. Jednak mimo wszystko przystali na to i o dziwo pozwolili nam razem zamieszkać. Byliśmy ze sobą bardzo zżyci, nadal jesteśmy. Nigdy nie spotkałam swoich biologicznych rodziców, nigdy też ich nie szukałam. Nowy Rok powitałam w łóżku, sama w domu. André razem z Marco, Mario oraz Marcelem i Robinem wyjechali do Dubaju. Od pamiętnej imprezy, która miała miejsce w grudniu, zauważyłam, że mój brat przestał się mną interesować. Nie zwracał na mnie uwagi, na to, że chudnę, że nic nie jem, że płaczę nocami.
    Miałam za złe Mario, że zostawił mnie w takim momencie. Przestał się odzywać. Mógł być zły, że nie wiedział o tym, skąd pochodzę, ale dlaczego mnie wtedy zostawił? Nie mogłam sobie z tym poradzić. Nie miałam już nikogo komu mogłabym się wygadać. Nawet Cathy zerwała kontakt. Przeszło mi kilka razy przez głowę, aby popełnić samobójstwo. Chciałam wziąć do ręki coś ostrego na tyle, aby mogło przebić skórę na moich rękach, ale nie zrobiłam tego, ponieważ obiecałam to André, kiedy miałam szesnaście lat.
    W głowie miałam moment, zaraz po wybiegnięciu z imprezy.

~*~

 Niewiele myśląc, wybiegłam z domu Reusa. Chciałam znaleźć się jak najdalej od Großkreutza. Łzy spływały mi po policzkach. Trzęsłam się z zimna, ponieważ wybiegłam tak, jak byłam ubrana. Po chwili poczułam czyjś dotyk na ramionach. Ktoś okrył mnie kurtką i przytulił do siebie. Mimowolnie wtuliłam się w ciało mężczyzny.
-Shhh, nie płacz już, ten idiota nie jest wart twoich łez. -starał się mnie uspokoić - Zawiozę cię do domu, chodź.
Obejmując mnie ramieniem, skierowaliśmy się do jego samochodu. Otworzył mi drzwi, a kiedy wsiadłam, zamknął je. Po chwili na miejscu kierowcy pojawił się Robin. Odpalił pojazd i wyjechał z posiadłości swojego przyjaciela, kierując się w stronę domu, w którym mieszkałam. Na miejscu byliśmy już po kilku minutach. Kaul wszedł ze mną do domu i poszedł do kuchni, a ja do łazienki, gdzie wzięłam gorący prysznic. Zmyłam makijaż i ubrana w dresy weszłam do sypialni, w której zastałam mężczyznę w kubkiem herbaty w ręce. Niepewnie usiadłam obok niego, a ten wręczył mi kubek z parującą cieczą i objął ramieniem. Położyłam głowę na jego ramieniu i zaczęłam opowiadać o życiu w domu dziecka, o przeszłości. Nie krytykował mnie. Sama nie wiedziałam, dlaczego mu tyle mówię, przecież się nie przyjaźniliśmy, ale czułam, że mogę mu powiedzieć wszystko. Nie obyło się bez moich łez. Po godzinie mojego monologu, Robin otworzył się przede mną i opowiedział, między innymi, o swojej byłej dziewczynie, z którą był cztery lata, ale przyłapał ją na zdradzie z jego kuzynem. Około trzeciej nad ranem zasnęłam na ramieniu Kaula.

~*~

    Postanowiłam zejść na dół, aby zrobić sobie herbaty. Zeszłam po schodach, a w pewnym momencie zrobiło mi się ciemno przed oczami. Złapałam się barierki i czekałam, aż mi przejdzie. Po chwili byłam już prawie w kuchni, ale ponownie zrobiło mi się ciemno przed oczami.


&André&
    Wracałem do domu po treningu. Runda wiosenna rusza już za niecały tydzień. Mamy jasny cel - zacząć wygrywać. Pierwsza połowa sezonu była koszmarna w naszym wykonaniu, ale teraz wracamy z nową siłą. Mam nadzieję, że teraz wszystko się uda i będzie już tylko lepiej. Musimy się wyrwać ze strefy spadkowej! Dosyć zmęczony przekroczyłem próg domu. Męczyło mnie to, że mój kontakt z Natalią się tak pogorszył. Dopiero ostatnio doszło do mnie to, że od imprezy u Reusa, nikt ze znajomych się do niej nie odzywa, a Götze wyjechał bez słowa. Myślałem, że zależy mu na mojej siostrze, że chce ją odzyskać. Zawiodłem się na nim.
    Odłożyłem torbę treningową na podłogę i wszedłem do kuchni, aby wziąć butelkę wody. Zamarłem. Na podłodze leżała blondynka. Momentalnie zjawiłem się przy niej i starałem się ją ocucić. Kiedy to nie wychodziło zadzwoniłem po karetkę, a następnie do Marco. Po piętnastu minutach Polka, jechała karetką do szpitala, a ja autem za nią. Wpadłem do recepcji wypytując o położenie mojej małej siostrzyczki. Początkowo kobieta nie chciała mi nic powiedzieć, ale po okazaniu dowodu tożsamości udzieliła mi informacji. Pobiegłem w kierunku podanego miejsca. Przez szybę w drzwiach widziałem Natalię, która leżała na łóżku, a przy niej kręciło się kilku lekarzy. Chwilę później obok mnie zjawili się Marco, Robin i Marcel. Starali się mnie uspokoić, mimo, iż sami byli zdenerwowani.
-Pańska siostra odzyskała przytomność - usłyszałem nareszcie,
-Co jej jest?
-Zasłabła. Nie dostarczała organizmowi odpowiedniej dawki jedzenia. Proszę podejść za kilka minut do mojego gabinetu, to wszystko panu powiem.
-Można do niej wejść?
-Tak - odparł niechętnie - ale musi odpoczywać. Proszę przyjść za chwilę do mojego gabinetu - powtórzył.
    We czwórkę weszliśmy do sali. Usiadłem przy jej łóżku.
-Przepraszam - odparłem cicho - przepraszam, że nie było mnie wtedy, kiedy najbardziej mnie
potrzebowałaś.

piątek, 26 czerwca 2015

Rozdział 17.

    Jak to mówią: święta, święta i po świętach. To były chyba najlepsze święta Bożego Narodzenia w moim życiu. Wigilię spędziliśmy rodzinnie - André, mama i tata. Niestety dziadkowie nie dali radę przyjechać. Wieczerza wyszła naprawdę znakomicie i wszyscy zachwycali się potrawami, jakie po części stworzyłyśmy z mamą. Pierwszy dzień świąt spędziliśmy w takim samym gronie, jak poprzedni dzień. Przeglądaliśmy zdjęcia z naszego nastoletniego okresu życia, opowiadaliśmy sobie historie, przyszły nam do głowy. Przede wszystkim dużo rozmawialiśmy i dużo się śmialiśmy. Drugi dzień świąt zaplanowany był u Reusa. Każdego roku, jeden z piłkarzy dortmundzkiego klubu, wyprawia imprezę, na którą zaprasza zawodników swojego zespołu z partnerkami oraz swoich przyjaciół. Świąteczna zabawa u Marco nie będzie moją pierwszą, ponieważ, kiedy jeszcze Mario był częścią drużyny Borussii Dortmund, zapraszał mnie na nie. Oczywiście, niestety nie wszyscy byli na takowej imprezie. Niektórzy wyjeżdżali do rodziny, bądź udawali się w ciepłe kraje by odpocząć. Niemniej jednak, na świąteczne spotkanie przybywało liczne grono znajomych. Z tego. co mi wiadomo, w tym roku na pewno nie zabraknie przyjaciół Reusa - Marcela i Robina - swoją obecnością zaszczycą nas: Nuri, Pierre, Roman, Erik i Schmelzer z partnerkami. Mają pojawić się również Moritz z Lisą. Blondyn wspominał też, że ma wpaść Mario. Oczywiście my z André również dostaliśmy zaproszenie, które bez zastanowienia przyjęliśmy.
   Rodzice pożegnali się z nami, ówcześnie jedząc śniadanie, i około godziny dziesiątej wsiedli w auto i ruszyli w drogę do Stuttgartu, gdzie mieli odwiedzić rodzinę. Zasiedliśmy z bratem w salonie i zajęliśmy nasz wolny czas, grając w FIFE. Mieliśmy przy tym dużo zabawy. Oczywiście nie obyło się bez komentowania i karcenia naszych zawodników, a także sędziego, który naszym zdaniem popełniał błędy. Mimo wszystko nie zrażaliśmy się i graliśmy dalej. Straciliśmy poczucie czasu. Kiedy spojrzałam na wyświetlacz telefonu, zastałam na nim godzinę szesnastą. Dokończyliśmy mecz, a następnie szybko odłożyłam pada i zerwałam się na równe nogi. Szybkim krokiem kierowałam się do łazienki, powtarzając, że się nie wyrobię. Będąc już w odpowiednim pomieszczeniu, odkręciłam kurek z ciepłą wodą i wyszłam do sypialni. Z szafy wyjęłam bieliznę, spodnie dresowe oraz czarny top i wróciłam do poprzedniego miejsca. Kiedy wanna wypełniona była już wodą, zakręciłam kurek i rozbierając się, weszłam do wanny. Oczywiście wcześniej zamykając
drzwi. Rozluźniłam wszystkie mięśnie i delektowałam się tymi upojnymi chwilami. Po pewnym czasie, wykąpana, osuszona i ubrana, stanęłam przed lustrem, aby się pomalować. Na początek
zrobiłam peeling twarzy, a następnie nałożyłam odrobinę podkładu. Na dzisiejszy wieczór postawiłam na trochę inny makijaż, niż zawsze. Wybrałam odpowiedni cień i pomalowałam nim powieki. Następnym w kolejności był eyeliner, którym zrobiłam, nie grube, ale też nie chude, kreski. Rzęsy przeciągnęłam kilka razy tuszem. Postanowiłam także podkreślić kości policzkowe. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Będąc już w swoim pokoju, wyjęłam spódnicę i bluzkę, które kupiłam specjalnie na tę

okazję i założyłam je. Przejrzałam się kilka razy w lustrze i zadowolona z efektu, jaki osiągnęłam, wyszłam z łazienki, kierując się tym razem do sypialni. W korytarzu minęłam zirytowanego brata, który mruczał pod nosem, teksty typu "ileż można siedzieć w toalecie", czy "zwariuję z tą kobietą". Rozbawiona założyłam buty na wysokim obcasie i pakując do kopertówki kilka drobiazgów, zeszłam do salonu. Czekając na André, włączyłam telewizor, z nadzieją, że zastanę w nim coś ciekawego. Skakałam po kanałach, ale nic nie przykuło mojej uwagi na dłużej, niż minutę. Wyłączyłam telewizję i wzięłam do ręki telefon. Postanowiłam dodać zdjęcie na instagrama, ale problem był w tym, że chciałam mieć je z moim bratem, a ten nie był jeszcze gotowy. Po kilku minutach zszedł wyczekiwany przeze mnie mężczyzna.
-Gotowa? To idziemy.
-Chodź, zrobimy sobie zdjęcie - uśmiechnęłam się.
    Stanęliśmy przed dużym lustrem, które znajdowało się w holu na dole i kiedy zapozowaliśmy, zdjęcie zostało zrobione.
-Patrz, jaki ze mnie model - zaśmiał się i robił coraz to nowsze pozy - ale masz przystojniaka w domu.
    Roześmiałam się, założyłam płaszcz i biorąc kopertówkę, wręcz wybiegłam do samochodu, który na moje szczęście był zamknięty. Zadowolony André szedł wolnym krokiem w stronę auta. Wreszcie otworzył pojazd, a ja wsiadłam do niego. Zapięłam pasy i weszłam na instagrama, aby dodać ówcześnie zrobione zdjęcie. Nim się obejrzałam byliśmy na miejscu. Wjechaliśmy na podjazd Reusa i wysiedliśmy. Zadzwoniliśmy domofonem. Po chwili bramka puściła i mogliśmy wejść całkowicie na posesję piłkarza z numerem 11. Przekroczyliśmy próg domu, witając się z gospodarzem i zaproszonymi gośćmi i udaliśmy się do salonu.
    Zabawa była przednia. Lecz niestety zamieniłam z Mario tylko kilka słów. Zabolało mnie trochę to, że bawił się dobrze w towarzystwie towarzyszek piłkarzy, a do mnie nawet nie podszedł. Około godziny dwudziestej trzeciej połowa towarzystwa była już dobrze pijana. Było fajnie, dopóki Großkreutz nie zaczął się do mnie przystawiać. Ja nie lubiłam Kevina, a Kevin nie lubił mnie. Praktycznie każde nasze spotkanie kończyło się nieprzyjemną wymianą zdań. Odpychałam go od siebie, ale był nieugięty. Dopiero pomógł mi Robin, który zauważył, że coś jest nie tak. Kaul pociągnął mnie do kuchni, ale kiedy usłyszał, co powiedział Kevin, wszystkie jego mięśnie się napięły.
-Dziwka - mruknął piłkarz.
    Przyjaciel Marco bez zastanowienia odwrócił się i uderzył pięścią w twarz mężczyznę. Großkreutz złapał się za nos i zdenerwowany zaczął wykrzykiwać obelgi pod moim adresem. Jak na zawołanie zbiegli się zgromadzeni na imprezie, a Marco odciągał Robina od piłkarza Borussii Dortmund.
-Wracaj tam, skąd przyszłaś - warknął.
-Siedź cicho już - syknął Nuri.
-Niech wraca do domu dziecka. Jest podrzutkiem - zaśmiał się - nikt jej nie chciał, a rodzice André się nad nią zlitowali. Nic w życiu nie osiągnie. Jesteś nikim. Jesteś zerem - wykrzykiwał.
    Było mi strasznie przykro z tego powodu, ale nie chciałam tego dać po sobie poznać. Nie mogłam pozwolić na to, aby zobaczył, że płaczę. Nie mogłam dać mu tej satysfakcji.
-Co, nie powiedziałaś nikomu? - zakpił - Mario też nie wiedział? - zapytał rozbawiony - pewnie teraz już cię nie będzie chciał. Nikt nie chce kogoś z domu dziecka. Jesteś żałosna. Nie zdziwiłbym się, gdybyś dawała na boku jakimś kolesiom.
-Zamknij się - ryknął André i gdyby nie Fornell oraz Schmelzer rzuciłby się na klubowego kolegę.
    Niewiele myśląc, wybiegłam z domu Reusa. Chciałam znaleźć się jak najdalej od Großkreutza. Łzy spływały mi po policzkach. Trzęsłam się z zimna, ponieważ wybiegłam tak, jak byłam ubrana. Po chwili poczułam czyjś dotyk na ramionach. Ktoś okrył mnie kurtką i przytulił do siebie.
    Tak, ja Natalia Schürrle, jestem z domu dziecka.


~*~

Rozdział miał się nie pojawić, lecz gdybym nie zawarła w nim tego, co jest, pozostawiłabym wiele niejasności, a chciałam tego uniknąć.
Tak, jak w pierwszych rozdziałach wystąpiła sytuacja z Großkreutzem, w tym ją jednak trochę bardziej rozwinęłam.
Pisząc ten rozdział, pojawił się nowy plan na tę historię, który zamierzam wykorzystać.

Co do komentarzy, bardzo Wam za nie dziękuję.
Jak każdy blogger, wiecie, że one motywują.

Co do wyświetleń. Te zmalały, w sumie tak samo jak komentarze, lecz mam nadzieję, że niedługo się to zmieni i wchodząc na bloggera, zastanę ich więcej.

P.S. Mam w planach kolejne opowiadanie, ale czy ono się pojawi, to w dużym stopniu zależy od Was.

Pozdrawiam,
Anonimowa N.

piątek, 12 czerwca 2015

Rozdział 16.

    Wróciłam do salonu z miską popcornu w dłoniach, którą położyłam na stoliku, ale nie postała ona tam długo, ponieważ mój brat momentalnie ją zabrał, kładąc sobie na kolanach.
-Co to za film?
-Koliber.
-A o czym?
-Zobaczysz.
-A kto tu gra?
-Jason Statham.
-A fajny?
-Ja pierdziele, czy ty musisz zadawać tyle pytań? - zapytał rozbawiony.
    Film się rozpoczął, więc wlepiliśmy swoje oczy w ekran telewizora. Raz po raz sprawdzałam swój telefon, czy aby na pewno nie przyszła jakaś nowa wiadomość, co nie uszło uwadze André. Odkąd Mario od nas wyszedł, minęło już czterdzieści minut. Zawsze od razu kiedy się rozstawaliśmy, wymienialiśmy ze sobą wiadomości. Wzięłam aparat do ręki i wystukawszy na nim krótką wiadomość, wysłałam ją do Götzego. Odłożyłam urządzenie na stolik i wróciłam do oglądania filmu. Wskazówka zegara przesunęła się o pięć minut, a wiadomości zwrotnej, jak nie było, tak nie ma. Trochę się zaniepokoiłam, ale zdawałam sobie sprawę, że może być czymś zajęty, nie mniej jednak się martwiłam. Miałam mieszane uczucia, a jedna wiadomość rozwiałaby wszystko moje wątpliwości. Ale przecież miał pomóc w czymś tacie. Jak skończy to na pewno się odezwie. Mówiłam sobie w głowie. Starałam się skupić na ekranizacji, lecz słabo mi to wychodziło.
-Co ci? - zapytał mężczyzna.
-Nic, nic - ucięłam.
    W domu rozległ się dźwięk dzwonka. Spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo i blondyn ruszył do drzwi, aby je otworzyć. Siedziałam na kanapie, zerkając do korytarza, z nadzieją, że ujrzę, kto o tej porze przyszedł w odwiedziny. Usłyszałam, jak Schürrle przeklina, a potem zawołał.
-Natalia, chodź tutaj, szybko.
    Zerwałam się z miejsca, które zajmowałam i ruszyłam do korytarza. To co tam zobaczyłam, zmroziło mnie. André trzymał pobitego Mario, który ledwo stał na własnych nogach. Przerażona, patrzyłam na nich i szybko powiedziałam, aby zaniósł go do salonu. Z łazienki wzięłam apteczkę oraz ręcznik, a z kuchni miskę, do której nalałam wody. Postawiłam wszystko na stoliku w pokoju dziennym i delikatnie ujęłam w dłonie twarz bruneta, którą miał zakrwawioną. Mój brat zdjął już z niego kurtkę i odłożył na bok. Dopytywał się go, z kim się pobił, lecz ten nie odpowiadał. Jedynie wpatrywał się we mnie. Zamoczyłam ręcznik w wodzie i starałam się, jak najdelikatniej przemyć mu twarz z krwi.
-Przynieś mi waciki z łazienki - poprosiłam brata.
    Ten spełnił moją prośbę bez gadania. Pobiegł na górę i zaraz był już z powrotem, w dłoniach dzierżąc opakowanie gazików. Namoczyłam je wodą utlenioną i przemyłam piłkarzowi rozcięcia na łuku brwiowym oraz wardze. Ręce trzęsły mi się niemiłosiernie. Kiedy skończyłam opatrywać Niemca, jego przyjaciel odniósł niepotrzebne już rzeczy na ich dawne miejsca. Usiadłam obok poszkodowanego, dłonią gładząc jego policzek. Ten, złapał mnie za rękę i przyłożył do swoich ust, muskając ją nimi.
-Mario, kto Ci to zrobił? Z kim się pobiłeś? - zapytałam, kiedy najstarszy z nas wrócił już do salonu.
-Nie wiem, kto to był - wychrypiał - było ich chyba trzech. Wracałem do domu przez park, żeby skrócić sobie drogę. Wydawało mi się, że ktoś za mną idzie, ale zignorowałem to.

&Mario&
    Odebrałem telefon od rodzicielki, która poprosiła mnie, abym wrócił do domu, by pomóc tacie. Moi bracia poszli do kina, więc przystałem na jej prośbę. Ubrałem się i pożegnałem z przyjaciółmi. Było już ciemno, ale światła przydrożnych lamp, reflektory aut oraz światła w oknach, niektórych domów, dawały oświetlenie. Ruszyłem w drogę powrotną do mojego domu rodzinnego. Postanowiłem iść na skróty, aby być szybciej w domu, dlatego też na najbliższym przejściu dla pieszych, przeszedłem na drugą stronę ulicy, aby już po chwili iść parkową dróżką. Miałem wrażenie, że ktoś za mną idzie, lecz zignorowałem to i jak gdyby nigdy nic szedłem dalej. Miałem zamiar napisać SMS-a do Natalii, kiedy poczułem uderzenie w tylną część głowy. Zakręciło mi się w głowie, ale udało mi się utrzymać równowagę i nie upaść. Jednak to nic nie dało, ponieważ dwóch mężczyzn trzymało mnie za ramiona, uniemożliwiając oddanie ciosu. W głowie nadal mi się szumiało.
-Cóż za miłe spotkanie - usłyszałem - mamy coś do policzenia.
-O czym ty mówisz?!
-Jeśli ja z nią nie będę, to ty również z nią nie będziesz - uderzył mnie pięścią w twarz - znasz Natalię, prawda? Nie chce być ze mną, bo kocha Ciebie, ale to się zmieni - tym razem uderzył mnie w brzuch.
-Bądź facetem i nie broń się kolegami - warknąłem, doskonale wiedząc, że na kilku ciosach się nie skończy.
    Po chwili wymienialiśmy między sobą ciosy. Domyśliłem się, że może być to Dominik, z którym Polka była dzisiejszego dnia na spotkaniu. Kiedy pomyślałem, że on mógłby się z nią całować, dotykać, rodziła się we mnie jeszcze większa złość. Okładałem mężczyznę pięściami. Ten leżał już na ziemi, kiedy jego koledzy wkroczyli do akcji. Kopnęli mnie kilka razu w brzuch i zabierając z ziemi Niemca, rzucili krótkie:
-Jeszcze się policzymy.
    I oddalili się. Z trudem podniosłem się z ziemi i skierowałem na najbliższą ławkę. Upadłem na nią, ciężko oddychając. Trenowałem kiedyś boks, ale potem zaczynało brakować na to czasu ze względu na piłkę, więc wiedziałem, że zaraz ból się pogorszy. Postanowiłem wrócić do przyjaciół. Zmusiłem się, aby wstać z ławki, ale bolący brzuch, w który zostałem kopnięty kilka razy, mi na to nie pozwalał. Zataczając się, skierowałem się do posesji rodzeństwa Schürrle. Droga dłużyła mi się niemiłosiernie. Co chwila musiałem się zatrzymywać, ponieważ ból był ciężki do zniesienia. Kiedy byłem już pod drzwiami mieszkania, chwyciłem za klamkę, ale były zamknięte, dlatego zadzwoniłem dzwonkiem i opadłem na betonową poręcz, coraz ciężej oddychając. Wrota otworzyły się, a w progu stanął André, który kiedy tylko mnie zobaczył wniósł mnie do środka. Słyszałem przerażony głos blondynki, która kazała mu, położyć mnie na kanapie. Przyjaciel, ściągnął ze mnie kurtkę, a po chwili byłem już opatrywany przez kobietę. Po wszystkim, usiadła obok mnie i dłonią głaskała mnie po policzku. Ująłem jej dłoń i pocałowałem w nią. Widziałem w jej oczach łzy.
-Nie płacz, proszę Cię. Nic mi nie będzie - wymusiłem uśmiech, aby chociaż w taki sposób, móc ją uspokoić.
    Objąłem ją ramieniem, a ona wtuliła się we mnie delikatnie. Zacisnąłem uścisk, mimo, że wszystko mnie bolało, to mając ukochaną w ramionach, stawało się to najmniejszym problemem. Złapałem ją za rękę i splotłem nasze dłonie.

&Natalia&
    Siedziałam, wtulona w mężczyznę. Czułam jak jego oddech powoli staje się spokojny i umiarkowany. Kiedy usłyszałam całą historię, nie wiedziałam co zrobić. Zrozumiałam, że był to Dominik. Domyśliłam się tego. Nie chciałam, aby Mario wypuszczał mnie z uścisku, ale też nie chciałam sprawiać mu większego bólu. André chodził zdenerwowany po pokoju, powtarzając, że dobrze byłoby, gdybyśmy pojechali do szpitala i na policję, ale brunet protestował.
-Będę się zbierał - chciał wstać.
-Nie - zaprotestowałam stanowczo - nigdzie nie idziesz. Idź się wykąpać i się połóż. Zaraz przyjdę do pokoju.
-Chodź, pomogę Ci - odparł mój brat.
-Zadzwonię do Twojej mamy - zaproponowałam.
    Chwyciłam telefon wychowanka Borussii Dortmund i wybrałam numer do jego rodzicielki. Przyłożyłam urządzenie do ucha i już po chwili usłyszałam wyczekiwany przeze mnie głos.
-Mario, gdzie ty się podziewasz?!
-Dobry wieczór, z tej strony Natalia.
-Dobry wieczór, coś się stało, że do mnie dzwonisz?
-Tylko proszę się nie denerwować, dobrze?
-Czyli coś się stało, tak?
-Mario został pobity, ale wszystko z nim w porządku.
-Jak to? - zapytała przerażona.
-Już wszystko dobrze, nie ma się co denerwować. Dzwonię, aby panią uspokoić. Mario zostanie u nas, nie chce go nigdzie wypuszczać.
-Dziękuję, że zadzwoniłaś, bo jakby wrócił do domu, miałby przechlapane - zaśmiała się cicho.
-Tak więc, proszę być spokojnym.
-To nie nowość. Sama wiesz, że Mario często wdawał się w bójki, ale przestał kiedy byliście razem. Zmieniasz go na dobre - czułam, że się uśmiecha.
-Przepraszam, ale chyba muszę już kończyć, bo dzwonię z jego telefonu - odparłam zakłopotana.
-Nie przejmuj się tym, chciałabym jeszcze zamienić z Tobą kilka słów. Dawno nie rozmawiałyśmy.
    Porozmawiałam jeszcze chwilę z Panią Astrid, która zaprosiła mnie na obiad po świętach. Przystałam na jej propozycję i żegnając się z nią, rozłączyłam się. Zabrałam telefon swój oraz mężczyzny i udałam się do sypialni. Odłożyłam urządzenia na szafkę nocną,a po chwili do pokoju wszedł Mario.
-Połóż się, a ja zaraz wrócę - odparłam, nie mogąc oderwać od niego wzroku.
    Piłkarz wszedł w samych bokserkach, uśmiechając się przy tym szeroko, ale wiedziałam, że i tak wszystko go boli. Wyszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic i przebrana wróciłam do pokoju. Ułożyłam się obok mężczyzny, a ten przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czoło.
-Co to jest? - zapytałam ze strachem, patrząc na siniaki, jakie powstały na jego brzuchu.
-Śpij już.
-Mario - podniosłam głos.
-Dobranoc - uciął rozbawiony.
-Idiota.
-Ja ciebie też - uśmiechnął się i zamknął oczy.
    Poszłam w ślady mężczyzny i po chwili udałam się w krainy Morfeusza.



~*~

Dziękuję Wam za tak liczne komentarze pod ostatnim rozdziałem..
Pod ostatnim rozdziałem zastałam jeden rozdział..
Dziękuję za niego bardzo ♥

Będąc szczerą, to zrobiło mi się dosyć smutno, widząc, że pod innymi notkami jest tych komentarzy więcej, a pod ostatnim tylko jeden. Wyświetleń jest wiele, ale komentarze się na to niestety nie przekładają.

Zastanawiam się również, czy wymyślać dalszą część opowiadania, czy może dodać epilog i zakończyć tę historię.
Muszę się poważnie zastanowić.

Pozdrawiam,
Anonimowa N.

piątek, 29 maja 2015

Rozdział 15.

    Mario, tak jak obiecał, przyszedł następnego dnia. Już o godzinie szesnastej zawitał do naszego domu. Do mieszkania wszedł równo z André, ponieważ byli na zakupach świątecznych. Niestety spędziłam z nimi niecałą godzinę, ponieważ byłam umówiona na spotkanie z Dominikiem. Dominik jest moim dobrym znajomym. Od kiedy na stałe zatrzymałam się w Dortmundzie, widywaliśmy się bardzo często i wymieniliśmy ze sobą wiele wiadomości. Czy coś do niego czuję? Nie. Nie wyleczyłam się z uczucia do Mario, którego nie potrafię przestać kochać. Wiem, że powinniśmy porozmawiać o tym, co było, ale jak na razie, ani ja, ani on, nie zamierzamy zacząć tego tematu. Unikamy go, jak tylko się da. Na razie nam się to udaje, ale do czasu...
-Dobra - wstałam z kanapy - ja lecę się ogarnąć.
-Gdzie? - zapytał zdziwiony mój brat.
-Umówiłam się na spotkanie - odparłam wymijająco.
-Z tym całym Dominikiem? - wywrócił oczami.
   
Kiedy zadał to pytanie, ja byłam już na schodach, ponieważ nie chciałam odpowiadać na nie przy moim byłym. A to dziwne, ponieważ nic, prócz znajomości, nie łączy mnie z tym mężczyzną. Pierwsze, co zrobiłam po wejściu do pokoju, to otworzenie szafy w celu znalezienia odpowiednich rzeczy. Na dworze panowała minusowa temperatura, więc najlepszym wyjściem było ubrać się ciepło. Wyjęłam czarny sweter oraz tego samego koloru rurki. Odłożyłam je na bok i ruszyłam do łazienki, aby zrobić sobie delikatny makijaż. Pomalowana wróciłam do swojego pokoju, gdzie założyłam wybrane przeze mnie ciuchu. Następnym etapem, było upięcie włosów, a kiedy to już nastąpiło, wystarczyło dobrać jakieś dodatki, co przyszło mi bardzo szybko. Ze szkatułki wyjęłam pierścionek oraz bransoletkę. Do czarnej torebki spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i gotowa zeszłam na dół. Założyłam buty, dosyć gruby płaszcz, a szyję okręciłem delikatnym szalem. Zajrzałam do salonu, gdzie siedzieli piłkarze, aby oznajmić, że wychodzę.
-To ja idę.
-O której będziesz?
-Tak około dwudziestej.
-Będę czekał z zegarkiem w ręku - zaśmiał się Götze.
    Zawtórowałam mu i już po chwili wyszłam z domu, kierując się w stronę umówionego miejsca, jakim była kawiarnia. Szłam dziarskim rokiem przez park, zadowalając się pogodą, która panowała. Przyjemny chłód podrażniał moje policzka, sprawiając, że te zaróżowiały się. Po piętnastu minutach byłam na miejscu. Weszłam do środka budynku. Od razu poczułam bijące ciepło z lokalu. Wzrokiem wyszukałam znajomego, z którym byłam umówiona. Siedział przy oknie, wpatrując się w ekran telefonu. Podeszłam do niego, a kiedy ten mnie zauważył, pocałował w policzek na powitanie.
-Hej, ślicznie wyglądasz.
-Cześć, dziękuję - uśmiechnęłam się - jakiś powód spotkania?
-Chciałem Cię zobaczyć, porozmawiać.
-Okej.

&Mario&
    Natalia wyszła na spotkanie z jakimś kolesiem. Nie miałem pojęcia kim on jest, ale już mi nie pasował. Chciałbym, żeby blondynka została, żebyśmy spędzili razem czas, żebyśmy obejrzeli film, w trakcie którego przytuliłaby się do mnie. Cholernie mi jej brakuje. Chciałbym mieć ją przy sobie cały czas, ale spieprzyłem i teraz muszę to naprawić. Naprawię to i mam nadzieję, że nikt nie wpieprzy się butami w moje plany. Jednym słowem, jestem zazdrosny. Mario Götze jest zazdrosny o kobietę, którą zranił.
-No już, zapytaj - zaśmiał się mój przyjaciel - minęło już dziesięć minut - odparł, spoglądając na zegarek, który znajdował się na jego ręce.
-Ale co?
-No już, pytaj, kim on jest - roześmiał się - i tak długo wytrzymałeś.
-No mów, a nie się śmiejesz.
-Dużo nie wiem..
-No mów już - ponaglałem go.
-Ma na imię Dominik. Jest Niemcem i jest z waszego wieku. Natalia wspominała, że trenował boks, a teraz studiuje coś związanego ze sportem, nie pamiętam już.
-A kim dla niej jest?
-Kręcił się jeszcze koło niej, jak byliście razem, ale tak bardziej przyczepił się we wrześniu. Jakiś tam jej znajomy.
    Odetchnąłem głęboko, przyswajając wszystkie wiadomości. Nie ma szans, żeby on mi ją odbił. Ja się jej chciałem oświadczyć i jeszcze to zrobię. Zrobię dla niej wszystko. Ona jest dla mnie wszystkim. Kocham tylko ją. Zdałem sobie sprawę, że nie doceniałem jej. Człowiek jest dziwnie skonstruowany. Dopiero, kiedy straci ważną dla siebie osobę, zaczyna rozumieć, że nie potrafi bez niej funkcjonować. Popełniłem wiele błędów, ale strata Polki była zdecydowanie najgorszym z nich wszystkich. Walcz, Götze, walcz.

&Natalia&
    Spędziłam z Dominikiem dobre półtorej godziny. Dobrze się dogadujemy, mamy wspólne tematy, lecz na nic więcej nie może liczyć. Zwykli znajomi, tyle. Zaoferował, że odprowadzi mnie do domu ze względu na dosyć późną porę. Spokojnym krokiem ruszyliśmy do mojego domu. Usta nam się nie zamykały i co chwila wybuchaliśmy śmiechem. Czułam się przy nim dobrze, ale nie najlepiej. Po kilkudziesięciu minutach byliśmy już przed moim miejscem zamieszkania.
-Muszę Ci coś powiedzieć - usłyszałam, kiedy miałam już wchodzić na posesję.
-Tak?
-Podobasz mi się - zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość - bardzo.
    Nie wiedziałam co powiedzieć, jak zareagować. Nic do niego nie czułam. Położył dłoń na moim policzku i chciał pocałować.
-Nie - powiedziałam stanowczo i odsunęłam się od niego.
-Co? - wyraźnie zdziwił się moją decyzją.
-Nie - powtórzyłam - Dominik, przykro mi, ale ja nie odwzajemniam Twoich uczuć. Przepraszam.
-Dalej czujesz coś do niego, tak?! - zapytał, mając na myśli Mario.
-Tak. Przykro mi, naprawdę przepraszam.
    On odwrócił się i odszedł w swoją stronę. Nieco zaskoczona weszłam na posesją i skierowałam się do drzwi wejściowych. Nacisnęłam klamkę, a kiedy przekroczyłam próg domu, usłyszałam głos przyjaciela.
-Spóźniłaś się moja droga - mimo, że był poważny, wiedziałam, że w środku wybucha śmiechem.
-Ooo, a ty dalej tutaj. Domu nie masz? - zażartowałam.
-Miałem nadzieję, że mnie przyjmiesz. Twoje łóżko stoi puste.
-Nie pozwalaj sobie - roześmiałam się i zdjęłam odzienie wierzchnie - André, zrób mi herbatę, jak już jesteś w kuchni - zawołałam, wchodząc do salonu.
-Jak było na spotkaniu? - zagaił.
-Dobrze, nie tak źle - odparłam - ziiiimnooo.
    Przeciągnęłam litery i przyłożyłam dłonie do twarzy mężczyzny, aby pokazać mu, jak chłodne mam ręce. Ten ujął je w swoje ręce i zacisnął w uścisku, grzejąc je w ten sposób. Podziękowałam mu, posyłając mu wdzięczny uśmiech i położyłam głowę na jego ramieniu. Po kilku minutach do pokoju wszedł mój brat z uśmiechem na twarzy i trzema kubkami, z których unosiła się para. Postawił je na stoliku, a ja momentalnie wzięłam mój ulubiony kubek i upiłam łyk ciepłej herbaty. Po chwili do Mario zadzwonił telefon, jak się okazało, była to jego rodzicielka.
-Dobra, będę się zbierał - westchnął, kiedy zakończył połączenie.
-Już? - zasmuciłam się.
-Mam pomóc tacie przy czymś tam jeszcze, a Felix i Fabian są w kinie.
    Odprowadziłam go do korytarza, gdzie się ubrał, a na pożegnanie pocałował mnie w policzek. Wróciłam do salonu, gdzie nowy nabytek Borussii, włączył film.
-Idź zrobić popcorn, zaraz będzie fajny film.
    Posłuchałam go i ruszyłam do kuchni, aby spełnić prośbę piłkarza.


~*~

Witam Was w ten piękny wieczór :)
Co u Was?
Jak podoba się rozdział?
Czy Dominik namiesza w życiu siostry André?
Czy Mario odzyska ukochaną?
Podzielcie się ze mną Waszymi przemyśleniami :D
Zapraszam do komentowania ♥
Pozdrawiam :)
Anonimowa N

piątek, 15 maja 2015

Rozdział 14.

    W przeciągu tygodnia, pogoda diametralnie się zmieniła. Na dworze panowała minusowa temperatura, a warstwy śniegu przyozdabiały ulice. Sezon się zakończył, a dortmundczycy zajęli 17. miejsce w tabeli. Teraz wszyscy chcą się zregenerować i odpocząć, aby druga część sezonu była znacznie lepsza od pierwszej. Przygotowania do świąt trwały w najlepsze. Mój kontakt z Mario się poprawił. Spotykamy się każdego dnia. Dowiedziałam się, że na początku zatrzymał się u Marco, ale szybko wyprowadził się od niego i na czas pobytu w Dortmundzie, zamieszkał z rodzicami. Chociaż większość czasu i tak spędza u nas. Nie rozmawialiśmy o tym, co było, nie poruszaliśmy tego tematu. Oboje unikamy go, jak ognia, chociaż wiadomo, że nadejdzie moment, w którym będziemy musieli pochylić się nad tamtym okresem. Nie jesteśmy parą, zostaliśmy przyjaciółmi. Święta tuż, tuż, więc i przygotowania idą pełną parą. Za parę dni wigilia, a my nie mamy ubranej choinki, ani przystrojonego domu. Kiedyś ubieraliśmy ją z André w Wigilię Bożego Narodzenia, lecz teraz uczta ma odbyć się u nas, co wiąże się z tym, że nie będzie w ten dzień czasu. Mój brat razem ze swoim przyjacielem pojechali wybrać choinkę, a ja w tym czasie rozmawiałam z Cathy na skypie. Po godzinnym wideoczacie, moja przyjaciółka musiała zakończyć rozmowę, ponieważ razem z Matsem wybierali się na zakupy świąteczne. Na szczęście ja mam je już za sobą. Prawie wszystkie prezenty mam zakupione. Zamknęłam laptopa i ruszyłam do pomieszczenia, w którym zostawiłam ozdoby choinkowe. Znosiłam je na dół, kiedy usłyszałam wjeżdżające auto na podjazd. Chwilę później słyszałam już przekleństwa i obelgi rzucane pod adresem świątecznego drzewka. Obaj panowie męczyli się z nią, aby ta mogła zagościć w naszym domu.
-Idioto, przecież nie zmieścimy je przez drzwi frontowe - jeden z nich wybuchnął.
-To którędy chcesz ją wnieść?! - zirytował się drugi.
-Spróbujmy tarasem.
    Ruszyłam w kierunku drzwi tarasowych, które otworzyłam zanim ci, zdążyli poprosić mnie o zrobienie tego. Po męczarni, wnieśli ją i postawili w salonie. Musieli też przesunąć kanapę, lecz z tym nie mieli akurat żadnego problemy. Pomarudzili trochę i zmęczeni rzucili się na nią. Ja natomiast zabrałam się za strojenie świątecznego drzewka. Widząc nietęgie miny mężczyzn, postanowiłam, że nie poproszę ich o pomoc, niech odpoczywają. Po godzinie, iglak był ozdobiony. Chłopcy trochę mi pomogli, ponieważ drzewko było ogromne, a ja nie dostałam do czubka i jego okolicy. Wspólnie, zadowoleni ze swojej pracy, zasiedliśmy na kanapie. Chcąc, nie chcąc, musiałam się ponownie podnieść, aby pozbierać pudełka po ozdobach. Wyniosłam je do wolnego pomieszczania i skierowałam się do kuchni, gdzie miałam zamiar zrobić gorącą czekoladę. Kiedy kubki były zapełnione cudownym napojem, wyjęłam ciasteczka i ułożyłam je na talerzyku, a następnie stawiając wszystko na tacy, zaniosłam do salonu. Obaj piłkarze ucieszyli się na widok, tego co ujrzeli na tacy. Zadowoleni wzięli w dłonie kubki i upili łyk czekolady, ówcześnie zamaczając w nim kawałek ciastka. Widząc ich radosne twarze, mimowolnie się uśmiechnęłam i poszłam w ich ślady. Myśląc, że czeka mnie przystrojenie wnętrza domu, odechciewało mi się wszystkiego. Postanowiłam, że zrobię to później. Mój brat miał ozdobić dom z zewnątrz, a ja oczywiście mu w tym pomogę.
-Może wpadniesz do nas na wigilię? - zaproponował najstarszy z naszej trójki.
-Chętnie, ale wiesz, spędzę ją z rodzicami i braćmi - odparł młody Niemiec.
-To może po?
-Zobaczę jeszcze, ale bardzo kusząca propozycja. Dziękuję. - uśmiechnął się - ale drugi dzień świąt spędzamy u Reusa, nie zapomnijcie - przypomniał nam.
-Pamiętamy - odezwałam się, posyłając mu uśmiech.
-Będę się zbierał. Jest już po piętnastej, a ja obiecałem mamie, że założę światełka z Fabianem.
    Mój były chłopak wstał z zajmowanego miejsca i pożegnawszy się z przyjacielem, ruszył do korytarza, a ja podążyłam za nim. Kiedy ubierał buty i kurtkę, stałam oparta o ścianę. Ubrany, podszedł do mnie i przytulił na pożegnanie. Odwzajemniłam uścisk i mimo tego, że nie chciałam go wypuszczać, zrobiłam to.
-Wpadnę jutro - zapewnił.
-Jasne, będę czekać.
    Uśmiechnął się, zadowolony z usłyszanych słów, pocałował mnie w policzek i wyszedł z domu. Patrzyłam za nim, dopóki nie straciłam go z oczu. Wróciłam do salonu, gdzie reprezentant Niemiec, siedział i oglądał telewizję. Zajęłam miejsce obok niego. Siedzieliśmy w ciszy, dopóki mężczyzna jej nie przerwał.
-Pasuje iść z tymi światełkami zanim się ściemni, prawda?
-Zawsze można zrobić to jutro.
-Jutro jestem umówiony, jadę z chłopakami na zakupy świąteczne.
-To chodźmy teraz - leniwie wstałam z sofy.
    Ruszyliśmy do holu, gdzie ubraliśmy się ciepło i biorąc pudełka ze światełkami, wyszliśmy z domu. Najpierw okręciliśmy je wokół betonowej poręczy na schodach, a następnie weszliśmy do domu, kierując się na balkon. O dziwo, szybko nam zeszło i głodni weszliśmy do kuchni, aby
przygotować coś do jedzenia. André powiedział, że ma pomysł na pewną potrawę. Kazał mi pokroić ziemniaki, a sam zajął się resztą. Widziałam, jak wyciąga z lodówki mięso. Po chwili poprosił, abym zrobiła sałatkę. Ciekawa efektu końcowego, zgodziłam się i zabrałam się za krojenie warzyw. Długo mi nie zeszło i zobaczyłam, że mój brat wstawia blaszkę wyłożoną ziemniakami do pieca, a mięso kładzie na rozgrzanej patelni. Przysiadłam na krześle i patrzyłam na jego poczynania. Uwielbiałam spędzać z nim czas. Mieliśmy wspaniały kontakt. Zawsze sobie pomagaliśmy. Jest osobą, której ufam bezgranicznie, zrobiłabym dla niego wszystko. Rodzice mają przyjechać dwudziestego czwartego grudnia. Zostaną na niecałe dwa dni, ponieważ już dwudziestego szóstego wyjeżdżają rano do rodziny do Stuttgartu. Chciałabym, aby te święta były cudowne. Zero kłótni, sporów, sprzeczek, tylko miła atmosfera. Święta z bliskimi, to najlepsze święta. To oni dają nam szczęście i radość. Ja przez pewien czas tego nie doświadczyłam, lecz potem stało się to czymś normalnym. Dziękuję za to André, ale także innym bardzo ważnym dla mnie osobom. Święta to wspaniały czas i zrobię wszystko, aby takie były.

piątek, 1 maja 2015

Rozdział 13.

    On tam naprawdę siedział i patrzył w moją osobę. To naprawdę on. Mój oddech przyspieszył, a serce podeszło do gardła. Nie potrafiłam oderwać od niego wzroku. Słyszałam stłumione głosy rozmawiających i śmiejących się przyjaciół. Odgłos bicia mojego serca, zagłuszał wszystkie inne dźwięki. Nie wiedziałam co mam robić. Wstać i wyjść, zostać na miejscu, czy może podejść do mężczyzny, który zawrócił mi w głowie, jak nikt inny? Spanikowałam. Przeprosiłam znajomych, wymyślając na poczekaniu, że idę się przewietrzyć. Szybko wstałam z siedziska i energicznie ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych. Na zewnątrz, ciaśniej opatuliłam się szalem i zapięłam skórzaną kurtkę. Głęboko wciągałam powietrze, starając się uspokoić myśli, które teraz kłębiły mi się w głowie. Podeszłam do najbliższej ławeczki i zajęłam na niej miejsce. Na dworze panowała niska temperatura, która sprawiła, że zaczęło mi być naprawdę zimno. Gdy wychodziliśmy z domu, było ciepło, lecz teraz temperatura znacznie opadła. Moje ciało zaczęło się trząść, ale ja mimo to, nie chciałam wracać do lokalu. Pocierałam dłońmi, od czasu do czasu chuchając w nie. Moje policzki oraz nos z całą pewnością zrobiły się różowe z chłodu, jaki panował. Poczułam dłoń na ramieniu. Podążyłam wzrokiem za osobą, do której ona należała. Przede mną stał Mario. Usiadł obok mnie i objął ramieniem, przyciągając do siebie.
-Jest tak zimno, a ty tu siedzisz i to jeszcze nieubrana - powiedział z wyrzutem.
    Nie zważając na nic, wtuliłam się w jego ciało, napawając jego zapachem. Brakowało mi go i to cholernie. Tęskniłam za nim. Przytulił mnie mocniej, kładąc swoją głowę na mojej.


&Mario&
    Przyjechałem w odwiedziny do Dortmundu. Zatrzymałem się u Marco, a ten zaproponował mi wypad na karaoke. Nie byłem do tego przekonany, ale kiedy powiedział, że będzie tam ona, nie zastanawiałem się ani chwilę. Od razu się zgodziłem. Nie widziałem się z nią od wypadu na Ibizę. Już myślałem, że na wakacjach między nami się ułoży, ale myliłem się. Kiedy Reus powiedział mi, że kręci się koło niej jakiś koleś, myślałem, że rozerwie mnie od środka. Tak, jestem cholernie zazdrosny o dziewczynę, którą straciłem. Te miesiące były dla mnie katorgą. Zawsze, kiedy wracałem z treningu, ona była w domu. Pierwsze, co robiłem, to podchodziłem do ukochanej i witałem się z nią pocałunkiem. Nawet, kiedy się pokłóciliśmy, wiedziałem, że jest w domu. A teraz? W moim lokum jest pusto. Wprawdzie zaproponowałem rodzicom, aby się wprowadzili, lecz oni odmówili, ponieważ tata ma pracę w Dortmundzie, a Felix nadal chce grać w Borussii. Myślałem nad przenosinami, lecz w tym momencie jest to niemożliwe. Kontrakt obowiązuje mnie do 2017 roku i wątpię, aby Bayern puścił mnie wcześniej. Ponadto nie wiem, czy Borussia byłaby chętna, abym znowu występował w czarno-żółtym trykocie. Minusem jest to, że nie wydałaby na mnie tyle pieniędzy, to nie jest filozofia tego klubu. Oni tworzą drogich zawodników, a nie ich zakupują. Spełniłem swoje marzenie, którym było trenowanie pod okiem Guardioli, ale czy jestem szczęśliwy? Nie jestem bez ukochanej przy boku. Zasypiałem i budziłem się, trzymając w ramionach cały mój świat. Była ukojeniem moich nerwów.  Odtwarzałem w myślach jej uśmiech, głos, to w jaki sposób się przytulała do mnie, to w jaki sposób mówiła, że mnie kocha, wypowiadała czułe słówka pod moim adresem. Jedno jest pewne. Muszę ją odzyskać. Blondynka jest moim wszystkim. Wiem, banalne, ale prawdziwe. Kiedy się rozstaliśmy straciłem część siebie,
świat mi się zawalił. Teraz czuję pustkę nie tylko psychicznie, ale także fizycznie. W myślach przywracam nasze wspomnienia.
    Poprosiłem blondyna, aby nie mówił Natalii, że jestem w mieście, a tym bardziej, że będę w tym samym lokalu, co oni. Zawiadomiłem go również, że przyjdę w innym czasie do knajpy, niż oni. Cieszyłem się na ponowne spotkanie jasnowłosej, lecz bałem się też jej reakcji na mój widok. Gdy zbliżała się godzina osiemnasta, postanowiłem się zbierać do wyjścia. Odświeżyłem się i ubrałem. Gotowy zabrałem dokumenty, portfel i kluczyki do auta, a następnie wyszedłem z domu, ówcześnie go zamykając. Wsiadłem do samochodu i odjechałem w kierunku miejsca docelowego, jakim był budynek, w którym znajdowali się znajomi. Na miejscu byłem już po około dwudziestu minutach. Zaparkowałem pojazd i ruszyłem do drzwi, a chwilę potem znajdowałem się już wewnątrz kwatery. Zauważyłem przyjaciół, lecz nie podszedłem do ich stolika, a wybrałem ten, który znajdował się niedaleko nich. Postanowiłem, że posiedzę tutaj chwilę, a dopiero potem do nich podejdę, tym bardziej, że kobieta mojego życia miała śpiewać jedną ze swoich piosenek. Byłem szalenie ciekaw jej utworu. Zamówiłem kawę na rozgrzanie i wyjąłem telefon z kieszeni, aby się czymś zająć. Po kilku minutach na scenę wszedł mój przyjaciel z moją miłością. Wylosowali piosenkę Johna Mamanna - Love Life. Czekałem na to, aż zaczną śpiewać, co już po chwili nadeszło. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Blondynka ma niesamowity głos. Została obdarzona wielkim talentem. Cóż, mój kumpel również nie był zły, ale dla niego Bóg był oszczędny w talent wokalny. Po skończeniu utworu, dostali gromkie oklaski. Niemiec odszedł do stolika, a Polka została i zasiadła przed pianinem. To teraz miała zaśpiewać swoją autorską piosenkę. Wsłuchałem się w jej głos, ale niestety śpiewała w swoim ojczystym języku i nic nie rozumiałem, lecz wybawieniem był tekst, który wyświetlony został na ścianie. Byłem oszołomiony. Wszystko wskazywało na to, że była ona... o mnie? Zakończyła i ponownie została nagrodzona brawami. Wróciła do przyjaciół, a ja jedynie odprowadziłem ją wzrokiem. Po pewnym czasie, spojrzała na mnie. Zauważyła mnie. Chwilę później wyszła z lokalu. Zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem za nią. Zastałem ją siedzącą na ławce przed budynkiem. Było zimno, a ona miała na sobie cienką kurtkę i szalik. Usiadłem obok kobiety i przytuliłem ją do siebie, wcześniej komentując jej ubiór. Ta wtuliła się we mnie, a ja poczułem rozlewające się szczęście i ciepło wewnątrz mnie. Po tylu miesiącach ponownie miałem w ramionach najcenniejszy skarb. Starałem się w jakiś sposób ją ogrzać. Po pewnym czasie, wróciliśmy do znajomych. Przywitałem się z nimi i rozmowy dalej się toczyły. Czy to początek czegoś lepszego? Czy teraz wszystko się naprawi? Götze, nie spieprz tego.



~*~

Co się dzieje, że ostatnio zmniejszyła się liczba komentarzy? :c

piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział 12.

    Czy czas zagoił rany? Wypełniła je tęsknota. Staram się żyć od nowa. Czy mi się uda? Mam przy sobie bliskich. Mam brata, przyjaciół. Lecz nie ma JEGO. Tego, którego kocham ponad wszystko. Tego, który malował moje dni. Minęło kilka tygodni, miesięcy. Aktualnie mamy grudzień. Bundesliga idzie pełną parą. Niestety drużyna prowadzona przez Jürgena Kloppa zanotowała najgorszy start w lidze od dwudziestu siedmiu lat. Kto by się spodziewał. Wszyscy się starają. Każdy daje z siebie wszystko. To frustrujące. Gdzie jest 'to coś'. 'To', co powoduje tak koszmarną grę dortmundczyków. Każdy zachodzi w głowę, co jest nie tak. Kontuzje? Zła taktyka? Za duże obciążenie? Gdzie leży kłopot?! Życie jest zaskakujące. Raz jesteś na wyżynach swoich możliwości, w sławie, chwale, a kilka chwil później spadasz na dno. Nietypowe poczucie humoru życia, czy może Bóg robi Ci psikusa? Pytań wiele, a odpowiedzi brak. Z Mario nie mam kontaktu od feralnego zajścia na wakacjach. Nie mam pojęcia, co się z nim dzieje. Czy jest sam, czy ma dziewczynę. Mam nadzieję, że jest szczęśliwy. Szerokim łukiem omijam wiadomości z nim związane. Czy w moim życiu ktoś jest? Nie ma nikogo, kto zawróciłby mi w głowie tak, jak dwudziesto dwu latek. Staram się uśmiechać, a przynajmniej udawać radosną. Jednakże wiem też, że bliscy wiedzą, że nie jest dobrze.
    Marco bardzo spodobały się wyjścia karaoke, na których daje popis swoich możliwości wokalnych. Wyciągał nas na takie imprezy, w każdy możliwy sposób. Tak było i tym razem. Blondyn zwołał grupkę znajomych, których wszystkimi siłami próbował wyciągnąć do lokalu.
-No weźcie, co wy tacy drętwi jesteście - jęczał Reus.
-Reus, zamknij się - odparł rozbawiony Anré.
-No chodźcie - marudził.
-Jak pójdziemy, to dasz nam spokój? - zapytałam niepewnie.
-Tak - od razu odparł.
-Dobra. Pójdziemy - westchnęłam zrezygnowana.
-Chyba żartujesz - zajęczał André.
-Jesteś najlepsza - krzyknął zadowolony blondyn.
-Ale ostatni raz - zarzekłam się.
-Zobaczymy, maleńka - zaśmiał się.
    Chcąc, nie chcąc, ruszyłam do pokoju, aby przygotować się na wyjście ze znajomymi. Wyjrzałam przez okno, aby oszacować, jak powinnam się ubrać. Po chwili zestaw ubrań, które miałam założyć
był gotowy. Pora roku, jaką teraz mamy to zima, lecz nazwa nie odzwierciedla tego, co dzieje się na dworze. Śniegu brak, a temperatura powietrza nie różni się dużo od tej, która była w jesieni. Odświeżyłam się, zrobiłam delikatny makijaż i gotowa zeszłam do chłopaków, którzy zasiadali na kanapie w salonie.
-Gotowa - zawołałam.
-Nareszcie - usłyszałam pomruk.
    Zaśmiałam się i wyszłam za blondynem z domu. Podążyłam za nim, aż do auta, gdzie usiadłam z przodu, co liczyło się z niezadowoleniem starszego Schürrle. Zapięłam pasy, kiedy ruszyliśmy w drogę prowadzącą do lokalu. Rozmawialiśmy podczas jazdy. Wypytywałam się, kto ma jeszcze być. Dzięki czemu dowiedziałam się, iż oprócz nas, zjawić się ma Mats z Cathy, Henrikh oraz Moritz z Lisą, który przyjechał odwiedzić kolegów. Na miejscu zajęliśmy stolik i cierpliwie czekaliśmy na resztę. Nasze tematy biegły od muzyki, aż po sport, czy codzienne czynności. Chłopcy myśleli trochę o wakacjach zimowych. Zastanawiali się, gdzie można by je spędzić. Padło na Dubaj, jak co roku. Po piętnastu minutach dosiadły się do nas wyczekiwane przez nas osoby. Rozmowa toczyły się w najlepsze. W pewnym momencie Marco przekonał mnie do występu. W tym lokalu znali nas już bardzo dobrze. Odwiedzaliśmy go raz, czasami dwa razy, w tygodniu, aby pośpiewać w karaoke. Była to fajna odskocznia od życia codziennego. Każdy mógł się przy tym odstresować. Wylosowaliśmy piosenkę Johna Mamanna - Love Life. Zaczęliśmy śpiewać, wygłupiając się przy tym z Reusem. Kiedy utwór się zakończył, na sali rozbrzmiały oklaski. Podszedł do nas organizator karaoke i zaproponował, abym zaśpiewała swoją piosenkę. Marco się jedynie wyszczerzył i machał mi, oddalając się do stolika. Wiedziałam już, że to jego sprawka. Przystałam na propozycję młodego mężczyzny i już po chwili siedziałam przy pianinie. Odetchnęłam głęboko.
-Piosenka nosi tytuł 'ciemno'* i jest moją autorską piosenką - wyjaśniłam.
    Wzięłam jeszcze raz głęboki oddech i położyłam palce na klawiszach, które po chwili wydały z siebie oczekiwany przeze mnie dźwięk.

Ciemno, tak tu ciemno
Dławi mnie własny lęk
Ciemno, tak tu ciemno
Słyszę głos, woła mnie

Ostry ból, znów ten stan
Już wiem, że czas nie leczy ran

Powiedz dokąd iść, gdy wokół tylko mrok
Kiedy nie mam już nic
Powiedz jak mam żyć, gdy dawno już umarłam
I nie potrafię dziś śnić
Pomóż mi

Ciemno, tak tu ciemno
Zabrałeś mi ostatni blask
Ciemno, tak tu ciemno
Słońca brak, rozjaśnij dzień

Wieczna noc, wieczny strach
Nie ma Cię kolejny raz

Powiedz dokąd iść, jak zabić własny strach
Kiedy nie mam już sił
Powiedz jak mam żyć, choć ciągle modlę się
To nie daje już nic
Pomóż mi


    Zakończyłam, a na sali ponownie rozbrzmiały brawa. W trakcie wykonu, zauważyłam, że tekst piosenki został przetłumaczony na niemiecki i był wyświetlony na ścianie. Robota Marco.  Pomyślałam. Uśmiechnięta zeszłam z podestu i podeszłam do stolika, gdzie od razu wpadłam w objęcia Cathy, Tym razem nie płakałam, kiedy śpiewałam. Piosenka została napisana z myślą o Mario. Kolejna. Dziewczyna Hummelsa zachwycała się moim głosem, a reszta jej potakiwała.
-Przestańcie, bo się zarumienię.
    Zaśmiałam się, a mój wzrok skierował się na stolik obok, gdzie zauważyłam mężczyznę, którego kochałam. Potrząsnęłam głową, myśląc, że to tylko moja wyobraźnia płata mi figle, lecz to nie była jej sprawka. On tam naprawdę siedział i patrzył w moją osobę.


***

* - piosenka Marty Bijan
https://www.youtube.com/watch?v=FbXvVew70fU

Pozdrawiam :)

piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział 11.

    Siedziałam w hotelowym pokoju i biłam się z myślami, czy iść porozmawiać z Mario. Tak bardzo chciałam przeprosić go za wszystko. Źle postąpiłam, rozstając się z nim. Chcę jego szczęścia. Zawsze tak było. A tymczasem zerwałam z nim, sądząc, że tak będzie lepiej, że będzie szczęśliwszy. Kocham go i zrobię wszystko, aby go odzyskać. Mam nadzieję, że mi wybaczy. Rozmyślałam o tym, co było, co jest i co mogłoby być, gdybym nie spieprzyła. Wstałam z łóżka, na którym siedziałam i zaczęłam krążyć po pokoju. Miałam mętlik w głowie. Nie mogłam dojść ze sobą do porozumienia. Iść do niego, czy zostać? Zdecydowałam się.
-Pójdę do niego - powiedziałam do siebie.
    Weszłam do łazienki, aby spojrzeć na własne odbicie w lustrze. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam z pokoju. patrzyłam na numerki pokoi hotelowych, aby znaleźć ten właściwy. Wzrokiem odszukałam drzwi, na których widniały cyfry od jednostki mieszkalnej Götzego. Niepewnie do nich podeszłam i zapukałam. Poczekałam chwilę, lecz z pokoju nie dochodziły żadne dźwięki. Nacisnęłam klamkę, lecz drzwi nie puściły. Oznaczało to, że albo nie ma go w środku, albo najzwyczajniej w świecie mnie ignoruje. Postanowiłam to sprawdzić. Pierwsze, co przyszło mi do głowy, to plaża, która znajdowała się niedaleko hotelu. Skierowałam się ku wyjściu, a już po chwili
znajdowałam się na zewnątrz. Było już ciemno. Na niebie widniał księżyc w pełnej okazałości, a wokół niego znajdowały się gwiazdy, które swoim blaskiem oświetlały otoczenie. Ruszyłam przed siebie z nadzieją, że spotkam ukochanego. Szłam już kilka minut, kiedy zauważyłam postać. Z całą pewnością był to mężczyzna i nie był on sam. Ale czy był to Mario? Kim była druga osoba? Stanęłam w miejscu, wpatrując się w nie przez chwilę. Zdecydowałam się podejść bliżej. Zbliżali się do siebie. Przytulili się, a następnie pocałowali. Tak, to był Mario. Spóźniłam się. Zepsułam wszystko. Moje serce rozpadło się na miliony małych kawałeczków. Tylko jedna osoba jest w stanie je poukładać w całość i sprawić by było dobrze. Lecz ta osoba jest szczęśliwa z kimś innym. Łzy spływały mi po policzkach, a nogi odmówiły posłuszeństwa. Zebrałam ostatki sił i szybkim krokiem opuściłam tamto miejsce. Chciałam się znaleźć jak najdalej od tej sytuacji. Znowu. Czy ja uciekam przed czymś? Jeśli tak to przed czym? Ścierałam słone krople z twarzy, dopóki nie znalazłam się w nieznanym mi miejscu. Zatrzymałam się i rozejrzałam dookoła. Moje bicie serca przyspieszyło. Jestem w obcym miejscu i nawet do końca nie pamiętam, jak tutaj doszłam. Żadnego żywego ducha. nikogo tu nie było. Mój telefon zaczął wibrować w kieszeni. Wyjęłam go, a na wyświetlaczu ujrzałam zdjęcie Marco. Wahałam się, czy odebrać połączenie, jednak zdecydowałam się na rozmowę z nim. Szybko otarłam łzy, starając się unormować oddech. Po kilku sekundach przesunęłam palcem po ekranie i przyłożyłam urządzenie do ucha,
-Tak? - zapytałam cicho.
-Gdzie ty, do cholery, jesteś - usłyszałam po drugiej stronie słuchawki.
-Jestem... w sumie to nie wiem, gdzie dokładniej.
-Jak to nie wiesz, gdzie jesteś? Zgubiłaś się?!
-No tak jakby. Można tak powiedzieć - jąkałam się - ale chyba wiem, jak wrócić.
-Jak to wygląda?
-Plaża. Niedaleko są budynki, w których świeci się mnóstwo świateł.
-Naprawdę, dużo mi to mówi - powiedział z sarkazmem.
-Wiem, jak wrócić - odparłam, przypominając sobie trochę drogę, jaką tu przybyłam.
-Z której strony mam wyjść?
-Idź tam, gdzie byliśmy wczoraj.
-Jest ciemno do cholery - warknął.
-Zauważyłam - syknęłam.
    Rozłączyłam się i ruszyłam w drogę powrotną. Moja pamięć mnie nie zawiodła i już po chwili byłam w miejscu, gdzie spotkałam całującą się parę? Można ich tak nazwać? Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Spacer, jeśli można to tak nazwać, zajął mi piętnaście minut. Poczułam na ramieniu dłoń, która na pewno
należała do blondyna.
-Martwiłem się - szepnął, przytulając mnie do siebie.
    Wtuliłam się w ciało piłkarza, starając się nie rozpłakać.
-Ej, mała, co się dzieje? Widzę, że coś jest nie tak.
-Jestem idiotką i teraz płacę za swoje błędy.
    Szepnęłam przez łzy. Reus objął mnie jeszcze mocniej i starał się uspokajać. Po kilku minutach byłam spokojniejsza. Łzy przestały spływać po moich policzkach, a mój oddech stawał się spokojniejszy. Opowiedziałam piłkarzowi z numerem '11' o wszystkim. Czułam, jak uginają się pode mną nogi, cała się trzęsłam. Blondyn nie wypuszczał mnie z objęć. Usiedliśmy na piasku, wtuleni w siebie. Mężczyzna zarzucił mi na ramiona bluzę, a dłońmi pocierał moje zimne ręce. Nie rozmawialiśmy. Między nami była cisza, ale nie taka niezręczna - wręcz przeciwnie. Jego obecność sprawiła, że się uspokoiłam. Nie mam pojęcia, jak to działa, ale działa.
-Wracajmy, bo robi się zimno - usłyszałam głos Niemca.
    Powoli wstałam z ziemi i ramię w ramię ruszyłam z nim w stronę hotelu. Będąc coraz bliżej ogarniała mnie niepewność. Bałam się konfrontacji z Mario i Ann. Najzwyczajniej w świecie bałam się tego, że zobaczę ich razem, wtulonych w swoje ramiona. Nogi ponownie odmawiały mi posłuszeństwa, lecz brnęłam w to dalej. Weszliśmy do środka budynku, kierując się w stronę pokoi. Marco powiedział, abym poszła do Anré, ponieważ ten się o mnie martwi. Zrobiłam tak, jak prosił blondyn i już po chwili siedziałam w pokoju brata, starając się mu wytłumaczyć, dlaczego wyszłam sama o tej porze.

piątek, 10 kwietnia 2015

Rozdział 10.

-Gotowa?
    Do mojego pokoju wszedł André. Mieliśmy iść na wieczór karaoke, o którym wcześniej mówił mi Marco. Pokiwałam głową na 'tak' i zabierając telefon z łóżka. wyszłam z pokoju. Zrobiliśmy kilka kroków i weszliśmy do windy. Mój brat wcisnął właściwy guzik i po pewnym czasie winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze. Kiedy się rozsunęła, wyszliśmy z niej i wolny krokiem skierowaliśmy się do hotelowej restauracji. Na miejscu poinformowano nas, który stolik zajmują nasi znajomi, dlatego też nie mieliśmy problemu z odnalezieniem go. Dla pewności, młody kelner zaprowadził nas do należytego miejsca. Przy stoliku siedzieli już Marco, Mario oraz Ann. Zajęłam wolne miejsce obok Reusa, a mój brat zasiadł po mojej prawej stronie. Na przeciwko mnie siedział Mario, który od czasu do czasu posyłał mi uśmiech, zerkając na mnie co chwila. Poczułam się znowu tak, jak wtedy, gdy byliśmy nastolatkami. Te ukradkowe spojrzenia, niewinne uśmiechy.
-Zamówiliście już coś?
    Z transu wyrwał mnie mój brat. Nasi znajomi pokiwali przecząco głowami, tłumacząc to tym, iż na nas czekali. Nie chciało mi się nawet otwierać karty dań, więc skorzystałam z dobroci blondyna, wybierając i komentując z nim prawie każdą potrawę.
-Fuuu, Marco. Obrzydziłeś mi krewetki - zaśmiałam się.
-A Ty mi ostrygi - odpowiedział mi Niemiec.
-Co Wy tam robicie? - zaciekawił się mój brat - wygląda to, jakbyście się chcieli potajemnie całować - zagwizdał, po czym się zaśmiał.
-Rozgryzłeś nas André - wybuchnął śmiechem mój towarzysz.
-U la la. Nowa dziewczyna, Marco?
    Mój brat robił sobie jaja, czym zaczął, mnie irytować. Zbliżyłam się do niego i położyłam rękę na jego barku, wbijając w niego paznokcie.
-Jeszcze jeden taki żart, a porozmawiamy inaczej - syknęłam cicho - pamiętasz, kiedy ostatnio tak powiedziałam? - zapytałam, wiedząc, że bardzo dobrze to zapamiętał. Ten pokiwał jedynie głową i przestał robić sobie żarty ze mnie i Reusa, jakoby mielibyśmy być pary.
-To jakie macie propozycje? - zawołał piłkarz grający z numerem '11' na plecach.
    Kiedy wszyscy złożyli już swoje zamówienia, blondyn zwrócił się do mnie. Poprosiłam o sałatkę z kurczakiem. Marco na pewno miał już w zanadrzu plan, jak zniechęcić mnie do mojej potrawy. Podszedł do nas kelner i zebrał zamówienia. Rozmowa między mną, a Marco sprawiła, że straciłam poczucie czasu i nawet nie wiem, w którym momencie podano nam naszą kolację. Zabraliśmy się za jedzenie. Rozejrzałam się po sali, aby dowiedzieć się, w którym miejscu ma być osadzona scena dla osób biorących udział w karaoke. Estrada, znajdowała się tam, gdzie było najwięcej wolnego miejsca. W tle zaczęła lecieć muzyka i pierwsza osoba, która zdecydowała się na zaśpiewanie piosenki. Prowadzący zachęcał wszystkich do wzięcia udziału, dlatego też, Reus co chwilę kopał mnie w nogę pod stolikiem. Zapewne chciał mi przekazać tym, abym poszła. Zlekceważyłam go i po zjedzonym posiłku, wsłuchiwałam się w wokalistów.
-Są tu może osoby, które mają własne piosenki?
    Zapytał prowadzący, a mnie zmroziło. Jeśli Marco się w tym momencie odezwie, to zacznę planować, jak go zabić. Siedział cicho, więc powoli się uspokajałam, ale to była tylko cisza przed burzą. Lada moment wstał z miejsca i wskazał na mnie.
-Tutaj mamy artystkę - zawołał.
    Chciałam się zapaść pod ziemię. Niech mnie coś teraz pod nią wciągnie. Spojrzałam na niego gniewnie, a ten się tylko uśmiechał. Czułam na sobie wzrok wszystkich ludzi, którzy przebywali w tym momencie w restauracji. Błagałam w myślach, aby w tym momencie się coś wydarzyło, co odciągnęłoby ode mnie uwagę, abym mogła przemknąć do pokoju. Mario patrzył na mnie tak, że miałam wrażenie, że nawet nie mruga. Ale teraz jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Modelka powiedziała mu coś na ucho, a ten się zaśmiał i odwrócił wzrok. Wyraz twarzy Brömmel wskazywał na to, iż była z siebie bardzo zadowolona, wręcz dumna. Byłam ciekawa, co mu powiedziała. Z zamyślenia wyrwał mnie Marco, który dosłownie zaciągnął mnie na scenę i posadził przed pianinem. Wzrokiem przeleciałam całe pomieszczenie i ogarnął mnie strach. Wzięłam kilka głębokich wdechów, a prowadzący chciał nawiązać ze mną rozmowę.
-Jak się nazywasz?
-Natalia.
-Zaśpiewasz nam swoją piosenkę? O czym jest?
-Tak, piosenka jest mojego autorstwa, a nosi tytuł "milcząc".*
-W takim razie, proszę o wielkie brawa dla Natalii.
    Przymknęłam oczy i delikatnie nacisnęłam na klawisze pianina, które wydały z siebie oczekiwany przeze mnie dźwięk. Uśmiechnęłam się, a strach zniknął. Otworzyłam usta i wydobył się ze mnie czysty dźwięk. Z każdym kolejnym wersem było we mnie coraz więcej emocji.

 https://www.youtube.com/watch?v=9AVvjgjGZyk

If tomorrow was never born
believe me, I would say outright that
but you do not know me, I feel that somewhere in a previous life
you were so close to me
Although it seems to me look so ordinary
believe that in the middle of all tremble
I know that today the time is my enemy,
because our paths soon will spread

But how to catch you when I pull out a hand, you are slipping through my arms

Ref: Hear my scream, when I look in silence
Hear my scream, when I burn the silence
Hear once when I call you
or kill the feeling, before it beats me...

Maybe you are happy with someone,
maybe you have love in your heart, if so,
know that I do not want anything from you,
I'm gone, now I turn into shadow
I only ask you to remember, I would not have gone without a name
And there will be last after you a handful of the few memories
random

Now I won't catch you, stretch out a hand, and you'll slip through my hands

Ref: Hear my scream... **

    Kumulowało się to gdzieś we mnie, aby pod koniec dać upust w postaci łez. Zakończyłam swój występ, starłam łzy, które płynęły po moich policzkach, a na sali rozległy się brawa. Zaśpiewałam tę piosenkę po angielsku, mimo, iż oryginał napisałam po polsku. Stworzyłam ten utwór tutaj, na Ibizie. Kilka dni po przyjeździe na ten cudowny archipelag. Była całkowicie o Mario. Zdecydowanie o nim. Wróciłam do stolika, gdzie od razu przytulił mnie mój brat wraz z jego przyjacielem.
-Łaaaaał. To było - przerwał - nie mam słów - najstarszy mężczyzna naszego stolika, nie wiedział, co powiedzieć - Ty masz niesamowity talent.
-Wiadome, w końcu Schürrle - roześmiał się mój brat.
    Mario wpatrywał się we mnie, a po chwili po prostu wstał i szybkim krokiem wyszedł z restauracji. Miałam ochotę za nim wyjść, a tymczasem siedziałam słuchając wywodów André i Reusa.




###

Apeluję o nieobrażanie Ann.
Niestety wyszło tak, że przybrała w opowiadaniu "gorszą stronę", ale proszę, aby jej nie obrażać.



* "Milcząc" jest to piosenka Marty Bijan.
** Tekst 'Marta Bijan - Milcząc'
                                             Gdyby jutro miało nigdy nie narodzić się 
uwierz, powiedziałabym Ci wprost, że
choć nie znasz mnie, ja czuję, że gdzieś w poprzednim życiu
byłeś tak blisko mnie
Choć spojrzenie me wydaje się tak zwyczajne
uwierz, że w środku cała drżę
Wiem, że czas jest dziś mym wrogiem,
bo nasze ścieżki wkrótce rozejdą się

Ale jak złapać Cię, gdy wyciągam dłoń, Ty wymykasz mi się z rąk

Ref. Usłysz mój krzyk, gdy patrzę, milcząc
Usłysz mój krzyk, gdy płonę ciszą
Usłysz choć raz, gdy Ciebie wołam
lub zabij uczucie, nim mnie pokona

Może jesteś z kimś szczęśliwy,
może miłość w sercu masz, jeśli tak jest,
wiedz, że nie chcę nic od Ciebie,
już mnie nie ma, już usuwam się w cień
Proszę tylko byś pamiętał, bym nie odeszła bez imienia
I zostanie mi po Tobie tych nielicznych wspomnień garść
przypadkowych

I już nie złapię Cię, wyciągnę dłoń, a Ty wymkniesz mi się z rąk

Ref. Usłysz mój krzyk...

czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 9.

-Natalia co jest?
-Marco, ja go kocham.
-Ale Ty...
-Tak wiem. Może tego nie widzisz, bo to ukrywam. Nie chcę ciągłych pytań, co się stało, pocieszeń. Nie chcę tego. Chcę jego - nie potrafiłam pohamować łez - Kocham go, rozumiesz? - wyszeptałam.
-To, dlaczego się rozstaliście? - usiadł obok mnie, kładąc dłoń na moje ramie.
-Oboje siebie raniliśmy. Chcę jego szczęścia..
-On jest szczęśliwy tylko przy Tobie.
-Marco..
-Co Marco? Co Marco?! - uniósł się - Musicie się pogodzić. Nie mogę patrzeć na Was... bez Was... Takich przybitych... No wiesz, o co mi chodzi.
-To nie takie łatwe - westchnęłam.
-Jak nie? - zdziwił się.
-Teraz jest szczęśliwy z Ann. Chcę jego szczęścia.
-On nie jest z Ann. Przyleciała tu, bo tak jakoś wyszło z ich rozmowy, że wpadnie.
    Po słowach blondyna zapadła cisza. Słychać było tylko fale odbijające się od jachtu, grającą muzykę, a także śmiech osób znajdujących się na pokładzie. Marco po chwili wstał i bez słowa odszedł w stronę André. Oparłam głowę o barierkę i zagłębiłam się w myślach. Zastanawiałam się, w którym miejscu coś się zepsuło. Wspomnieniami szukałam momentu, w którym mój związek z Mario zaczynał się powoli uszkadzać. Nic mi nie przychodziło do głowy. Jedynie ostatnie kłótnie. Mam ochotę podejść do niego w tym momencie i po prostu wtulić się jego ciało. Bez żadnych słów. Potrzebuję jego ramion, jego dotyku, jego czułych słów. Potrzebuję jego. Raz się żyje. Zauważyłam, że stoi sam. Oparty był o stolik i wpatrywał się w morze. Wyglądał idealnie. Miał na sobie niebieskie spodenki, pamiętam jak je kupowaliśmy, oraz czarne okulary przeciwsłoneczne. Wyglądał na zamyślonego. Niepewnym krokiem szłam w stronę miejsca, w którym znajdował się Niemiec. Chyba dostrzegł, że zmierzam w jego kierunku, ponieważ momentalnie się wyprostował i wpatrywał się w moją osobę. Posłałam mu delikatny, a zarazem niepewny uśmiech, lecz kiedy na jego ustach pojawił się ogromny uśmiech, jak na zawołanie, troszkę się rozluźniłam i już pewniejszym krokiem do niego zmierzałam. Wreszcie stanęłam przed nim i już otwierałam usta, aby zapytać, czy możemy porozmawiać, kiedy Ann "porwała" mi go. Jęknęłam cicho i zniechęcona udałam się do środka jachtu. W małym salonie zastałam Marco, który wrzucał do sokowirówki owoce. Stanęłam przed nim, kładąc łokcie na blacie, a na nich oparłam głowę.
-Już prawie chciałam go poprosić o rozmowę, a tu bum, Ann mi go sprzątnęła sprzed nosa - mruknęłam, co rozśmieszyło Niemca.
-Zawracamy, bo o 20:00 w hotelowej restauracji ma być coś w stylu karaoke - zmienił temat.
-Chcesz śpiewać?
-Ja nie, ale Ty tak.
-Słoneczko Ci przygrzało?
-Zaśpiewałabyś jedną z tych Twoich piosenek...
-Skąd wiesz? - zdziwiłam się.
-No bo wiesz... ten zeszyt. On tak leżał i wręcz błagał mnie, żebym go wziął.
-Grzebałeś w moich rzeczach?!
-On leżał w..
-W szufladzie, na samym dole.
-Szukałem ładowarki do aparatu,
-Kretyn - fuknęłam.
-To jak będzie? - uśmiechnął się.
-Nijak, spadaj.
-Napisałaś je kilka dni temu, prawda?
-Może..
-Są o Mario.
-Pytasz, czy stwierdzasz?
-Ale mam rację, tak?
-Mhm. Ale, jeżeli piśniesz komukolwiek chociażby słówko, to zginiesz, Reus.
-Nie powiem nikomu - udawał przerażenie.

~*~

    Została mi ostatnia lekcja i będę mogła spokojnie wrócić ze szkoły do domu. Jeszcze tylko jedna godzina lekcyjna i wrócę do mojego kochanego domku. Przed chwilą skończyłam WF. Dzisiaj mieliśmy połączony z chłopakami, ponieważ nie było naszej wf-istki. Do wyboru były dwie dyscypliny. Piłka nożna oraz siatkówka. Ja jako jedyna dziewczyna chciałam grać w piłkę nożną. Reszta płci żeńskiej, albo wybrała siatkówkę, albo siedziała, zarzekając się, że nie będą w nic grać. Wyszłam zadowolona z szatni, wpadając na Mario.
-Wiem, że na mnie lecisz, ale nie musisz tak wpadać. To ja mogę zaoferować spotkanie, jeśli jesteś nieśmiała, ale znam Cię nie od dziś Schürrle.
-Götze, Skarbie, nie zapędzaj się tak.
-Mała, wyjdziemy gdzieś na miasto, nie mów, że nie chcesz - objął mnie ramieniem, kiedy szliśmy po schodach.
-Gwiazdeczko, idź do tłumu ubóstwiających Cię fanek. O popatrz - zaśmiałam się, kiedy grupka dziewcząt wręcz wypadł zza zakrętu korytarza.
-Ooo nie - krzyknął Niemiec i złapał mnie za rękę.
    Biegł po schodach, ciągnąć mnie za sobą. Wołałam, żeby mnie puścił, ale ten nic sobie z tego nie robił. Będąc już na korytarzu, rozejrzał się i pociągnął mnie do jakiegoś schowka. Było to małe pomieszczenie, w którym było ciemno. Z żadnej strony nie wpadało światło, a żarówka się najwidoczniej spaliła. Czułam oddech młodego piłkarza na swoim karku. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, ale starałam się to opanować. Mario był przyjacielem mojego starszego brata. Zawsze sobie docinaliśmy, ale mimo wszystko trzymaliśmy się razem. Chodziliśmy razem do klasy. Siedzieliśmy razem na wszystkich lekcjach. Nie było mowy, abym z nim nie siedziała, ponieważ od razu z jego strony wypływało oburzenie. Uwielbiałam spędzać z nim czas. Był zabawny, zawsze uśmiechnięty, przystojny, kochał piłkę nożną. Wręcz, jak dla mnie, ideał. Co ja mówię. Jest moim przyjacielem - pomyślałam w tamtym momencie. Zaśmiałam się na samo wspomnienie.
-Co my tu robimy?
-One mnie porozrywają.
-Biologia się zaczęła - zaśmiałam się, słysząc dzwonek na lekcję - chodź.
-Nie.
-Götze, nooo.
-Poczekaj chwilę, niech one stąd pójdą
-Mają przecież lekcje obok nas.
-Daj mi jeszcze chwilkę, kilka minut i pójdziemy na lekcję do tej jędzy.
-Ej, pani Schulz jest fajna - roześmiałam się.
-Cicho - skarcił mnie, zasłaniając mi ręką usta.
    W pewnym momencie poczułam dłonie na moich biodrach. Oddech Mario był przyspieszony. Coraz bardziej czułam na swojej skórze wydychane przez mężczyznę powietrze. Wargi zaczęły mnie mrowić, kiedy dotknął swoimi ustami, moich. Nie chciałam tego przerywać, ale byliśmy wtedy przyjaciółmi.
-Mario - szepnęłam.
-Ciii.
    Zignorował mnie i delikatnie musnął moje usta. Starałam się kontrolować, lecz nie potrafiłam, kiedy czule mnie pocałował. Cholera, przecież on mi się podobał od kiedy André mi go przedstawił. Odwzajemniłam pocałunek, zarzucając ręce na jego szyję.
-Nie - lekko odepchnęłam go od siebie - nie możemy. Przyjaciele się nie całują.
-Nie musimy być przyjaciółmi.
-Zapomnijmy o tym, co miało miejsce kilka sekund temu - powiedziałam niepewnie.
-Nie - zaprzeczył.
    Drzwi momentalnie się otworzyły, a do środka wszedł woźny.
-Co Wy tu robicie?
-Dzień dobry panu - zaczęłam.
-Natalia, Mario, na lekcje, ale już. Gdyby Was tak tutaj przyłapała pani Claudia, to byłoby po Was.
    Pani Claudia była najwredniejszą sprzątaczką w szkole. Czasami miałam wrażenie, że najbardziej nie lubiła naszej klasy, a w szczególności Mario, kilku chłopaków oraz mnie. Wyszłam ze schowka i ruszyłam w stronę klasy, w której miałam lekcję. Stanęłam przed drzwiami i zapukałam. Weszłam do środka, a za mną wręcz czołgał się Götze, ponieważ on nie lubił tego przedmiotu, a raczej nauczycielki, która nas uczyła.
-Dzień dobry, przepraszamy za spóźnienie.
    Pani Schulz jak zawsze ponarzekała na nas i kazała usiąść. Jedyna wolna ławka znajdowała się zaraz przed biurkiem nauczycielki. Westchnęłam i podążyłam w jej kierunku. Zajęłam miejsce, a obok mnie usiadł mój przyjaciel. Dostaliśmy projekt do zrobienia. Jak zawsze robiłam go z Mario. Mój kolega z ławki zbliżył się do mnie, chcąc pewnie znowu skomentować nauczycielkę, ale ta od razu na nas nakrzyczała i wyrzuciła nas z klasy. Mario zadowolony wyszedł ze szkoły. Poszedł w kierunku swojego auta, a ja chodnikiem ruszyłam na przystanek autobusowy. Po chwili obok mnie pojawił się samochód Mario. Spojrzałam w bok i ujrzałam jego wesołą twarz.
-To jak, pójdziemy do lodziarni? - zapytał, a ja się zaśmiałam - wskakuj, nie pozwolę Ci wracać inaczej niż ze mną.
-Kretyn - uśmiechnęłam się i wsiadłam do auta.

~*~

    Uśmiechnęłam się, wspominając licealne lata. Niestety one już nie wrócą. Mogę jedynie przedłużyć te cudowne lata z Mario. Kocham go. Mam nadzieję, że wybaczy mi to rozstanie.


*****

Z okazji nadchodzących Świąt Wielkanocnych, chciałabym złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia, a także zdrowych i radosnych świąt, spędzonych w wiosennym nastroju.

życzy
Anonimowa N.