Jak to mówią: święta, święta i po świętach. To były chyba najlepsze święta Bożego Narodzenia w moim życiu. Wigilię spędziliśmy rodzinnie - André, mama i tata. Niestety dziadkowie nie dali radę przyjechać. Wieczerza wyszła naprawdę znakomicie i wszyscy zachwycali się potrawami, jakie po części stworzyłyśmy z mamą. Pierwszy dzień świąt spędziliśmy w takim samym gronie, jak poprzedni dzień. Przeglądaliśmy zdjęcia z naszego nastoletniego okresu życia, opowiadaliśmy sobie historie, przyszły nam do głowy. Przede wszystkim dużo rozmawialiśmy i dużo się śmialiśmy. Drugi dzień świąt zaplanowany był u Reusa. Każdego roku, jeden z piłkarzy dortmundzkiego klubu, wyprawia imprezę, na którą zaprasza zawodników swojego zespołu z partnerkami oraz swoich przyjaciół. Świąteczna zabawa u Marco nie będzie moją pierwszą, ponieważ, kiedy jeszcze Mario był częścią drużyny Borussii Dortmund, zapraszał mnie na nie. Oczywiście, niestety nie wszyscy byli na takowej imprezie. Niektórzy wyjeżdżali do rodziny, bądź udawali się w ciepłe kraje by odpocząć. Niemniej jednak, na świąteczne spotkanie przybywało liczne grono znajomych. Z tego. co mi wiadomo, w tym roku na pewno nie zabraknie przyjaciół Reusa - Marcela i Robina - swoją obecnością zaszczycą nas: Nuri, Pierre, Roman, Erik i Schmelzer z partnerkami. Mają pojawić się również Moritz z Lisą. Blondyn wspominał też, że ma wpaść Mario. Oczywiście my z André również dostaliśmy zaproszenie, które bez zastanowienia przyjęliśmy.
Rodzice pożegnali się z nami, ówcześnie jedząc śniadanie, i około godziny dziesiątej wsiedli w auto i ruszyli w drogę do Stuttgartu, gdzie mieli odwiedzić rodzinę. Zasiedliśmy z bratem w salonie i zajęliśmy nasz wolny czas, grając w FIFE. Mieliśmy przy tym dużo zabawy. Oczywiście nie obyło się bez komentowania i karcenia naszych zawodników, a także sędziego, który naszym zdaniem popełniał błędy. Mimo wszystko nie zrażaliśmy się i graliśmy dalej. Straciliśmy poczucie czasu. Kiedy spojrzałam na wyświetlacz telefonu, zastałam na nim godzinę szesnastą. Dokończyliśmy mecz, a następnie szybko odłożyłam pada i zerwałam się na równe nogi. Szybkim krokiem kierowałam się do łazienki, powtarzając, że się nie wyrobię. Będąc już w odpowiednim pomieszczeniu, odkręciłam kurek z ciepłą wodą i wyszłam do sypialni. Z szafy wyjęłam bieliznę, spodnie dresowe oraz czarny top i wróciłam do poprzedniego miejsca. Kiedy wanna wypełniona była już wodą, zakręciłam kurek i rozbierając się, weszłam do wanny. Oczywiście wcześniej zamykając
drzwi. Rozluźniłam wszystkie mięśnie i delektowałam się tymi upojnymi chwilami. Po pewnym czasie, wykąpana, osuszona i ubrana, stanęłam przed lustrem, aby się pomalować. Na początek
zrobiłam peeling twarzy, a następnie nałożyłam odrobinę podkładu. Na dzisiejszy wieczór postawiłam na trochę inny makijaż, niż zawsze. Wybrałam odpowiedni cień i pomalowałam nim powieki. Następnym w kolejności był eyeliner, którym zrobiłam, nie grube, ale też nie chude, kreski. Rzęsy przeciągnęłam kilka razy tuszem. Postanowiłam także podkreślić kości policzkowe. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Będąc już w swoim pokoju, wyjęłam spódnicę i bluzkę, które kupiłam specjalnie na tę

Rodzice pożegnali się z nami, ówcześnie jedząc śniadanie, i około godziny dziesiątej wsiedli w auto i ruszyli w drogę do Stuttgartu, gdzie mieli odwiedzić rodzinę. Zasiedliśmy z bratem w salonie i zajęliśmy nasz wolny czas, grając w FIFE. Mieliśmy przy tym dużo zabawy. Oczywiście nie obyło się bez komentowania i karcenia naszych zawodników, a także sędziego, który naszym zdaniem popełniał błędy. Mimo wszystko nie zrażaliśmy się i graliśmy dalej. Straciliśmy poczucie czasu. Kiedy spojrzałam na wyświetlacz telefonu, zastałam na nim godzinę szesnastą. Dokończyliśmy mecz, a następnie szybko odłożyłam pada i zerwałam się na równe nogi. Szybkim krokiem kierowałam się do łazienki, powtarzając, że się nie wyrobię. Będąc już w odpowiednim pomieszczeniu, odkręciłam kurek z ciepłą wodą i wyszłam do sypialni. Z szafy wyjęłam bieliznę, spodnie dresowe oraz czarny top i wróciłam do poprzedniego miejsca. Kiedy wanna wypełniona była już wodą, zakręciłam kurek i rozbierając się, weszłam do wanny. Oczywiście wcześniej zamykając

zrobiłam peeling twarzy, a następnie nałożyłam odrobinę podkładu. Na dzisiejszy wieczór postawiłam na trochę inny makijaż, niż zawsze. Wybrałam odpowiedni cień i pomalowałam nim powieki. Następnym w kolejności był eyeliner, którym zrobiłam, nie grube, ale też nie chude, kreski. Rzęsy przeciągnęłam kilka razy tuszem. Postanowiłam także podkreślić kości policzkowe. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Będąc już w swoim pokoju, wyjęłam spódnicę i bluzkę, które kupiłam specjalnie na tę

okazję i założyłam je. Przejrzałam się kilka razy w lustrze i zadowolona z efektu, jaki osiągnęłam, wyszłam z łazienki, kierując się tym razem do sypialni. W korytarzu minęłam zirytowanego brata, który mruczał pod nosem, teksty typu "ileż można siedzieć w toalecie", czy "zwariuję z tą kobietą". Rozbawiona założyłam buty na wysokim obcasie i pakując do kopertówki kilka drobiazgów, zeszłam do salonu. Czekając na André, włączyłam telewizor, z nadzieją, że zastanę w nim coś ciekawego. Skakałam po kanałach, ale nic nie przykuło mojej uwagi na dłużej, niż minutę. Wyłączyłam telewizję i wzięłam do ręki telefon. Postanowiłam dodać zdjęcie na instagrama, ale problem był w tym, że chciałam mieć je z moim bratem, a ten nie był jeszcze gotowy. Po kilku minutach zszedł wyczekiwany przeze mnie mężczyzna.
-Gotowa? To idziemy.
-Chodź, zrobimy sobie zdjęcie - uśmiechnęłam się.
Stanęliśmy przed dużym lustrem, które znajdowało się w holu na dole i kiedy zapozowaliśmy, zdjęcie zostało zrobione.
-Patrz, jaki ze mnie model - zaśmiał się i robił coraz to nowsze pozy - ale masz przystojniaka w domu.
Roześmiałam się, założyłam płaszcz i biorąc kopertówkę, wręcz wybiegłam do samochodu, który na moje szczęście był zamknięty. Zadowolony André szedł wolnym krokiem w stronę auta. Wreszcie otworzył pojazd, a ja wsiadłam do niego. Zapięłam pasy i weszłam na instagrama, aby dodać ówcześnie zrobione zdjęcie. Nim się obejrzałam byliśmy na miejscu. Wjechaliśmy na podjazd Reusa i wysiedliśmy. Zadzwoniliśmy domofonem. Po chwili bramka puściła i mogliśmy wejść całkowicie na posesję piłkarza z numerem 11. Przekroczyliśmy próg domu, witając się z gospodarzem i zaproszonymi gośćmi i udaliśmy się do salonu.
Zabawa była przednia. Lecz niestety zamieniłam z Mario tylko kilka słów. Zabolało mnie trochę to, że bawił się dobrze w towarzystwie towarzyszek piłkarzy, a do mnie nawet nie podszedł. Około godziny dwudziestej trzeciej połowa towarzystwa była już dobrze pijana. Było fajnie, dopóki Großkreutz nie zaczął się do mnie przystawiać. Ja nie lubiłam Kevina, a Kevin nie lubił mnie. Praktycznie każde nasze spotkanie kończyło się nieprzyjemną wymianą zdań. Odpychałam go od siebie, ale był nieugięty. Dopiero pomógł mi Robin, który zauważył, że coś jest nie tak. Kaul pociągnął mnie do kuchni, ale kiedy usłyszał, co powiedział Kevin, wszystkie jego mięśnie się napięły.
-Dziwka - mruknął piłkarz.
Przyjaciel Marco bez zastanowienia odwrócił się i uderzył pięścią w twarz mężczyznę. Großkreutz złapał się za nos i zdenerwowany zaczął wykrzykiwać obelgi pod moim adresem. Jak na zawołanie zbiegli się zgromadzeni na imprezie, a Marco odciągał Robina od piłkarza Borussii Dortmund.
-Wracaj tam, skąd przyszłaś - warknął.
-Siedź cicho już - syknął Nuri.
-Niech wraca do domu dziecka. Jest podrzutkiem - zaśmiał się - nikt jej nie chciał, a rodzice André się nad nią zlitowali. Nic w życiu nie osiągnie. Jesteś nikim. Jesteś zerem - wykrzykiwał.
Było mi strasznie przykro z tego powodu, ale nie chciałam tego dać po sobie poznać. Nie mogłam pozwolić na to, aby zobaczył, że płaczę. Nie mogłam dać mu tej satysfakcji.
-Co, nie powiedziałaś nikomu? - zakpił - Mario też nie wiedział? - zapytał rozbawiony - pewnie teraz już cię nie będzie chciał. Nikt nie chce kogoś z domu dziecka. Jesteś żałosna. Nie zdziwiłbym się, gdybyś dawała na boku jakimś kolesiom.
-Zamknij się - ryknął André i gdyby nie Fornell oraz Schmelzer rzuciłby się na klubowego kolegę.
Niewiele myśląc, wybiegłam z domu Reusa. Chciałam znaleźć się jak najdalej od Großkreutza. Łzy spływały mi po policzkach. Trzęsłam się z zimna, ponieważ wybiegłam tak, jak byłam ubrana. Po chwili poczułam czyjś dotyk na ramionach. Ktoś okrył mnie kurtką i przytulił do siebie.
Tak, ja Natalia Schürrle, jestem z domu dziecka.
~*~
Rozdział miał się nie pojawić, lecz gdybym nie zawarła w nim tego, co jest, pozostawiłabym wiele niejasności, a chciałam tego uniknąć.
Tak, jak w pierwszych rozdziałach wystąpiła sytuacja z Großkreutzem, w tym ją jednak trochę bardziej rozwinęłam.
Pisząc ten rozdział, pojawił się nowy plan na tę historię, który zamierzam wykorzystać.
Co do komentarzy, bardzo Wam za nie dziękuję.
Jak każdy blogger, wiecie, że one motywują.
Co do wyświetleń. Te zmalały, w sumie tak samo jak komentarze, lecz mam nadzieję, że niedługo się to zmieni i wchodząc na bloggera, zastanę ich więcej.
P.S. Mam w planach kolejne opowiadanie, ale czy ono się pojawi, to w dużym stopniu zależy od Was.
P.S. Mam w planach kolejne opowiadanie, ale czy ono się pojawi, to w dużym stopniu zależy od Was.
Pozdrawiam,
Anonimowa N.
No dziewczyno to żeś zaszalała xd
OdpowiedzUsuńTrochę mnie zamurowało XDD
Ale świetny rozdział :*
Weny ❤
Wspaniałych wakacji ;)
Rozdział genialny jak każdy, czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńMiłych wakacji oraz weny :))
cudowny czekam na następny :)
OdpowiedzUsuń