Czy czas zagoił rany? Wypełniła je tęsknota. Staram się żyć od nowa. Czy mi się uda? Mam przy sobie bliskich. Mam brata, przyjaciół. Lecz nie ma JEGO. Tego, którego kocham ponad wszystko. Tego, który malował moje dni. Minęło kilka tygodni, miesięcy. Aktualnie mamy grudzień. Bundesliga idzie pełną parą. Niestety drużyna prowadzona przez Jürgena Kloppa zanotowała najgorszy start w lidze od dwudziestu siedmiu lat. Kto by się spodziewał. Wszyscy się starają. Każdy daje z siebie wszystko. To frustrujące. Gdzie jest 'to coś'. 'To', co powoduje tak koszmarną grę dortmundczyków. Każdy zachodzi w głowę, co jest nie tak. Kontuzje? Zła taktyka? Za duże obciążenie? Gdzie leży kłopot?! Życie jest zaskakujące. Raz jesteś na wyżynach swoich możliwości, w sławie, chwale, a kilka chwil później spadasz na dno. Nietypowe poczucie humoru życia, czy może Bóg robi Ci psikusa? Pytań wiele, a odpowiedzi brak. Z Mario nie mam kontaktu od feralnego zajścia na wakacjach. Nie mam pojęcia, co się z nim dzieje. Czy jest sam, czy ma dziewczynę. Mam nadzieję, że jest szczęśliwy. Szerokim łukiem omijam wiadomości z nim związane. Czy w moim życiu ktoś jest? Nie ma nikogo, kto zawróciłby mi w głowie tak, jak dwudziesto dwu latek. Staram się uśmiechać, a przynajmniej udawać radosną. Jednakże wiem też, że bliscy wiedzą, że nie jest dobrze.
Marco bardzo spodobały się wyjścia karaoke, na których daje popis swoich możliwości wokalnych. Wyciągał nas na takie imprezy, w każdy możliwy sposób. Tak było i tym razem. Blondyn zwołał grupkę znajomych, których wszystkimi siłami próbował wyciągnąć do lokalu.
-No weźcie, co wy tacy drętwi jesteście - jęczał Reus.
-Reus, zamknij się - odparł rozbawiony Anré.
-No chodźcie - marudził.
-Jak pójdziemy, to dasz nam spokój? - zapytałam niepewnie.
-Tak - od razu odparł.
-Dobra. Pójdziemy - westchnęłam zrezygnowana.
-Chyba żartujesz - zajęczał André.
-Jesteś najlepsza - krzyknął zadowolony blondyn.
-Ale ostatni raz - zarzekłam się.
-Zobaczymy, maleńka - zaśmiał się.
Chcąc, nie chcąc, ruszyłam do pokoju, aby przygotować się na wyjście ze znajomymi. Wyjrzałam przez okno, aby oszacować, jak powinnam się ubrać. Po chwili zestaw ubrań, które miałam założyć
był gotowy. Pora roku, jaką teraz mamy to zima, lecz nazwa nie odzwierciedla tego, co dzieje się na dworze. Śniegu brak, a temperatura powietrza nie różni się dużo od tej, która była w jesieni. Odświeżyłam się, zrobiłam delikatny makijaż i gotowa zeszłam do chłopaków, którzy zasiadali na kanapie w salonie.
-Gotowa - zawołałam.
-Nareszcie - usłyszałam pomruk.
Zaśmiałam się i wyszłam za blondynem z domu. Podążyłam za nim, aż do auta, gdzie usiadłam z przodu, co liczyło się z niezadowoleniem starszego Schürrle. Zapięłam pasy, kiedy ruszyliśmy w drogę prowadzącą do lokalu. Rozmawialiśmy podczas jazdy. Wypytywałam się, kto ma jeszcze być. Dzięki czemu dowiedziałam się, iż oprócz nas, zjawić się ma Mats z Cathy, Henrikh oraz Moritz z Lisą, który przyjechał odwiedzić kolegów. Na miejscu zajęliśmy stolik i cierpliwie czekaliśmy na resztę. Nasze tematy biegły od muzyki, aż po sport, czy codzienne czynności. Chłopcy myśleli trochę o wakacjach zimowych. Zastanawiali się, gdzie można by je spędzić. Padło na Dubaj, jak co roku. Po piętnastu minutach dosiadły się do nas wyczekiwane przez nas osoby. Rozmowa toczyły się w najlepsze. W pewnym momencie Marco przekonał mnie do występu. W tym lokalu znali nas już bardzo dobrze. Odwiedzaliśmy go raz, czasami dwa razy, w tygodniu, aby pośpiewać w karaoke. Była to fajna odskocznia od życia codziennego. Każdy mógł się przy tym odstresować. Wylosowaliśmy piosenkę Johna Mamanna - Love Life. Zaczęliśmy śpiewać, wygłupiając się przy tym z Reusem. Kiedy utwór się zakończył, na sali rozbrzmiały oklaski. Podszedł do nas organizator karaoke i zaproponował, abym zaśpiewała swoją piosenkę. Marco się jedynie wyszczerzył i machał mi, oddalając się do stolika. Wiedziałam już, że to jego sprawka. Przystałam na propozycję młodego mężczyzny i już po chwili siedziałam przy pianinie. Odetchnęłam głęboko.
-Piosenka nosi tytuł 'ciemno'* i jest moją autorską piosenką - wyjaśniłam.
Wzięłam jeszcze raz głęboki oddech i położyłam palce na klawiszach, które po chwili wydały z siebie oczekiwany przeze mnie dźwięk.
Marco bardzo spodobały się wyjścia karaoke, na których daje popis swoich możliwości wokalnych. Wyciągał nas na takie imprezy, w każdy możliwy sposób. Tak było i tym razem. Blondyn zwołał grupkę znajomych, których wszystkimi siłami próbował wyciągnąć do lokalu.
-No weźcie, co wy tacy drętwi jesteście - jęczał Reus.
-Reus, zamknij się - odparł rozbawiony Anré.
-No chodźcie - marudził.
-Jak pójdziemy, to dasz nam spokój? - zapytałam niepewnie.
-Tak - od razu odparł.
-Dobra. Pójdziemy - westchnęłam zrezygnowana.
-Chyba żartujesz - zajęczał André.
-Jesteś najlepsza - krzyknął zadowolony blondyn.
-Ale ostatni raz - zarzekłam się.
-Zobaczymy, maleńka - zaśmiał się.
Chcąc, nie chcąc, ruszyłam do pokoju, aby przygotować się na wyjście ze znajomymi. Wyjrzałam przez okno, aby oszacować, jak powinnam się ubrać. Po chwili zestaw ubrań, które miałam założyć

-Gotowa - zawołałam.
-Nareszcie - usłyszałam pomruk.
Zaśmiałam się i wyszłam za blondynem z domu. Podążyłam za nim, aż do auta, gdzie usiadłam z przodu, co liczyło się z niezadowoleniem starszego Schürrle. Zapięłam pasy, kiedy ruszyliśmy w drogę prowadzącą do lokalu. Rozmawialiśmy podczas jazdy. Wypytywałam się, kto ma jeszcze być. Dzięki czemu dowiedziałam się, iż oprócz nas, zjawić się ma Mats z Cathy, Henrikh oraz Moritz z Lisą, który przyjechał odwiedzić kolegów. Na miejscu zajęliśmy stolik i cierpliwie czekaliśmy na resztę. Nasze tematy biegły od muzyki, aż po sport, czy codzienne czynności. Chłopcy myśleli trochę o wakacjach zimowych. Zastanawiali się, gdzie można by je spędzić. Padło na Dubaj, jak co roku. Po piętnastu minutach dosiadły się do nas wyczekiwane przez nas osoby. Rozmowa toczyły się w najlepsze. W pewnym momencie Marco przekonał mnie do występu. W tym lokalu znali nas już bardzo dobrze. Odwiedzaliśmy go raz, czasami dwa razy, w tygodniu, aby pośpiewać w karaoke. Była to fajna odskocznia od życia codziennego. Każdy mógł się przy tym odstresować. Wylosowaliśmy piosenkę Johna Mamanna - Love Life. Zaczęliśmy śpiewać, wygłupiając się przy tym z Reusem. Kiedy utwór się zakończył, na sali rozbrzmiały oklaski. Podszedł do nas organizator karaoke i zaproponował, abym zaśpiewała swoją piosenkę. Marco się jedynie wyszczerzył i machał mi, oddalając się do stolika. Wiedziałam już, że to jego sprawka. Przystałam na propozycję młodego mężczyzny i już po chwili siedziałam przy pianinie. Odetchnęłam głęboko.
-Piosenka nosi tytuł 'ciemno'* i jest moją autorską piosenką - wyjaśniłam.
Wzięłam jeszcze raz głęboki oddech i położyłam palce na klawiszach, które po chwili wydały z siebie oczekiwany przeze mnie dźwięk.
Ciemno, tak tu ciemno
Dławi mnie własny lęk
Ciemno, tak tu ciemno
Słyszę głos, woła mnie
Ostry ból, znów ten stan
Już wiem, że czas nie leczy ran
Powiedz dokąd iść, gdy wokół tylko mrok
Kiedy nie mam już nic
Powiedz jak mam żyć, gdy dawno już umarłam
I nie potrafię dziś śnić
Pomóż mi
Ciemno, tak tu ciemno
Zabrałeś mi ostatni blask
Ciemno, tak tu ciemno
Słońca brak, rozjaśnij dzień
Wieczna noc, wieczny strach
Nie ma Cię kolejny raz
Powiedz dokąd iść, jak zabić własny strach
Kiedy nie mam już sił
Powiedz jak mam żyć, choć ciągle modlę się
To nie daje już nic
Pomóż mi
Dławi mnie własny lęk
Ciemno, tak tu ciemno
Słyszę głos, woła mnie
Ostry ból, znów ten stan
Już wiem, że czas nie leczy ran
Powiedz dokąd iść, gdy wokół tylko mrok
Kiedy nie mam już nic
Powiedz jak mam żyć, gdy dawno już umarłam
I nie potrafię dziś śnić
Pomóż mi
Ciemno, tak tu ciemno
Zabrałeś mi ostatni blask
Ciemno, tak tu ciemno
Słońca brak, rozjaśnij dzień
Wieczna noc, wieczny strach
Nie ma Cię kolejny raz
Powiedz dokąd iść, jak zabić własny strach
Kiedy nie mam już sił
Powiedz jak mam żyć, choć ciągle modlę się
To nie daje już nic
Pomóż mi
Zakończyłam, a na sali ponownie rozbrzmiały brawa. W trakcie wykonu, zauważyłam, że tekst piosenki został przetłumaczony na niemiecki i był wyświetlony na ścianie. Robota Marco. Pomyślałam. Uśmiechnięta zeszłam z podestu i podeszłam do stolika, gdzie od razu wpadłam w objęcia Cathy, Tym razem nie płakałam, kiedy śpiewałam. Piosenka została napisana z myślą o Mario. Kolejna. Dziewczyna Hummelsa zachwycała się moim głosem, a reszta jej potakiwała.
-Przestańcie, bo się zarumienię.
Zaśmiałam się, a mój wzrok skierował się na stolik obok, gdzie zauważyłam mężczyznę, którego kochałam. Potrząsnęłam głową, myśląc, że to tylko moja wyobraźnia płata mi figle, lecz to nie była jej sprawka. On tam naprawdę siedział i patrzył w moją osobę.
***
* - piosenka Marty Bijan
https://www.youtube.com/watch?v=FbXvVew70fU
Pozdrawiam :)