sobota, 18 lipca 2015

Rozdział 18.

    Leżałam w łóżku i nie miałam zamiaru z niego wychodzić. Od zdarzenia, które miało miejsce na imprezie minął już miesiąc. Kontaktu z Mario nie miałam żadnego. Wyjechał do Monachium. Zostawił mnie bez żadnego słowa, bez żadnego pożegnania. Moje kontakty z piłkarzami z Borussii Dortmund uległy ogromnej zmianie. Nie rozmawiałam z żadnym z nich. Z André mijałam się w domu. On również był oschły wobec mnie, unikał mnie, odpowiadał zdawkowo. Od dwudziestego
szóstego grudnia nie było dnia, którego bym nie przepłakała. Przez pierwsze dwa dni płakałam całe dnie, potem tylko w nocy, przed snem. Słowa Kevina zabolały mnie, i to bardzo. A to wszystko, dlatego, że dałam mu kosza i nie zgodziłam się iść z nim na randkę, nie chcąc robić mu nadziei. Od tamtej pory traktuje mnie, jak jakąś gorszą. Zastanawia mnie jedynie to, skąd wiedział o tym, że jestem z domu dziecka. Trafiłam do bidula, kiedy byłam jeszcze niemowlakiem. Spędziłam tam dwanaście lat. Po tylu latach los się do mnie uśmiechnął i trafiłam na rodzinę Schürrle. Bałam się wtedy, jak przyjmie mnie ich wówczas czternastoletni syn. Jednak ten od początku był do mnie przyjaźnie nastawiony, od razu kiedy dowiedział się, że uwielbiam piłkę nożną, to zabrał mnie ze sobą na ogród, abyśmy mogli razem zagrać. Nigdy nie powiedział na mnie złego słowa. Był najlepszym bratem, jakiego mogłabym sobie wymarzyć. Bronił mnie, jak nikogo innego, stał za mną murem. Chodziłam na jego wszystkie mecze, dopingowałam go i wspierałam, chwaliłam, a także kryłam nieraz, kiedy w wieku osiemnastu lat często zdarzało mu się przychodzić pijanym do domu. Zaproponował mi, abym zamieszkała z nim w Mainz, a następnie w Leverkusen. Ja się zgodziłam od razu, ale rodzice nie byli co do tego przekonani. Jednak mimo wszystko przystali na to i o dziwo pozwolili nam razem zamieszkać. Byliśmy ze sobą bardzo zżyci, nadal jesteśmy. Nigdy nie spotkałam swoich biologicznych rodziców, nigdy też ich nie szukałam. Nowy Rok powitałam w łóżku, sama w domu. André razem z Marco, Mario oraz Marcelem i Robinem wyjechali do Dubaju. Od pamiętnej imprezy, która miała miejsce w grudniu, zauważyłam, że mój brat przestał się mną interesować. Nie zwracał na mnie uwagi, na to, że chudnę, że nic nie jem, że płaczę nocami.
    Miałam za złe Mario, że zostawił mnie w takim momencie. Przestał się odzywać. Mógł być zły, że nie wiedział o tym, skąd pochodzę, ale dlaczego mnie wtedy zostawił? Nie mogłam sobie z tym poradzić. Nie miałam już nikogo komu mogłabym się wygadać. Nawet Cathy zerwała kontakt. Przeszło mi kilka razy przez głowę, aby popełnić samobójstwo. Chciałam wziąć do ręki coś ostrego na tyle, aby mogło przebić skórę na moich rękach, ale nie zrobiłam tego, ponieważ obiecałam to André, kiedy miałam szesnaście lat.
    W głowie miałam moment, zaraz po wybiegnięciu z imprezy.

~*~

 Niewiele myśląc, wybiegłam z domu Reusa. Chciałam znaleźć się jak najdalej od Großkreutza. Łzy spływały mi po policzkach. Trzęsłam się z zimna, ponieważ wybiegłam tak, jak byłam ubrana. Po chwili poczułam czyjś dotyk na ramionach. Ktoś okrył mnie kurtką i przytulił do siebie. Mimowolnie wtuliłam się w ciało mężczyzny.
-Shhh, nie płacz już, ten idiota nie jest wart twoich łez. -starał się mnie uspokoić - Zawiozę cię do domu, chodź.
Obejmując mnie ramieniem, skierowaliśmy się do jego samochodu. Otworzył mi drzwi, a kiedy wsiadłam, zamknął je. Po chwili na miejscu kierowcy pojawił się Robin. Odpalił pojazd i wyjechał z posiadłości swojego przyjaciela, kierując się w stronę domu, w którym mieszkałam. Na miejscu byliśmy już po kilku minutach. Kaul wszedł ze mną do domu i poszedł do kuchni, a ja do łazienki, gdzie wzięłam gorący prysznic. Zmyłam makijaż i ubrana w dresy weszłam do sypialni, w której zastałam mężczyznę w kubkiem herbaty w ręce. Niepewnie usiadłam obok niego, a ten wręczył mi kubek z parującą cieczą i objął ramieniem. Położyłam głowę na jego ramieniu i zaczęłam opowiadać o życiu w domu dziecka, o przeszłości. Nie krytykował mnie. Sama nie wiedziałam, dlaczego mu tyle mówię, przecież się nie przyjaźniliśmy, ale czułam, że mogę mu powiedzieć wszystko. Nie obyło się bez moich łez. Po godzinie mojego monologu, Robin otworzył się przede mną i opowiedział, między innymi, o swojej byłej dziewczynie, z którą był cztery lata, ale przyłapał ją na zdradzie z jego kuzynem. Około trzeciej nad ranem zasnęłam na ramieniu Kaula.

~*~

    Postanowiłam zejść na dół, aby zrobić sobie herbaty. Zeszłam po schodach, a w pewnym momencie zrobiło mi się ciemno przed oczami. Złapałam się barierki i czekałam, aż mi przejdzie. Po chwili byłam już prawie w kuchni, ale ponownie zrobiło mi się ciemno przed oczami.


&André&
    Wracałem do domu po treningu. Runda wiosenna rusza już za niecały tydzień. Mamy jasny cel - zacząć wygrywać. Pierwsza połowa sezonu była koszmarna w naszym wykonaniu, ale teraz wracamy z nową siłą. Mam nadzieję, że teraz wszystko się uda i będzie już tylko lepiej. Musimy się wyrwać ze strefy spadkowej! Dosyć zmęczony przekroczyłem próg domu. Męczyło mnie to, że mój kontakt z Natalią się tak pogorszył. Dopiero ostatnio doszło do mnie to, że od imprezy u Reusa, nikt ze znajomych się do niej nie odzywa, a Götze wyjechał bez słowa. Myślałem, że zależy mu na mojej siostrze, że chce ją odzyskać. Zawiodłem się na nim.
    Odłożyłem torbę treningową na podłogę i wszedłem do kuchni, aby wziąć butelkę wody. Zamarłem. Na podłodze leżała blondynka. Momentalnie zjawiłem się przy niej i starałem się ją ocucić. Kiedy to nie wychodziło zadzwoniłem po karetkę, a następnie do Marco. Po piętnastu minutach Polka, jechała karetką do szpitala, a ja autem za nią. Wpadłem do recepcji wypytując o położenie mojej małej siostrzyczki. Początkowo kobieta nie chciała mi nic powiedzieć, ale po okazaniu dowodu tożsamości udzieliła mi informacji. Pobiegłem w kierunku podanego miejsca. Przez szybę w drzwiach widziałem Natalię, która leżała na łóżku, a przy niej kręciło się kilku lekarzy. Chwilę później obok mnie zjawili się Marco, Robin i Marcel. Starali się mnie uspokoić, mimo, iż sami byli zdenerwowani.
-Pańska siostra odzyskała przytomność - usłyszałem nareszcie,
-Co jej jest?
-Zasłabła. Nie dostarczała organizmowi odpowiedniej dawki jedzenia. Proszę podejść za kilka minut do mojego gabinetu, to wszystko panu powiem.
-Można do niej wejść?
-Tak - odparł niechętnie - ale musi odpoczywać. Proszę przyjść za chwilę do mojego gabinetu - powtórzył.
    We czwórkę weszliśmy do sali. Usiadłem przy jej łóżku.
-Przepraszam - odparłem cicho - przepraszam, że nie było mnie wtedy, kiedy najbardziej mnie
potrzebowałaś.