piątek, 29 maja 2015

Rozdział 15.

    Mario, tak jak obiecał, przyszedł następnego dnia. Już o godzinie szesnastej zawitał do naszego domu. Do mieszkania wszedł równo z André, ponieważ byli na zakupach świątecznych. Niestety spędziłam z nimi niecałą godzinę, ponieważ byłam umówiona na spotkanie z Dominikiem. Dominik jest moim dobrym znajomym. Od kiedy na stałe zatrzymałam się w Dortmundzie, widywaliśmy się bardzo często i wymieniliśmy ze sobą wiele wiadomości. Czy coś do niego czuję? Nie. Nie wyleczyłam się z uczucia do Mario, którego nie potrafię przestać kochać. Wiem, że powinniśmy porozmawiać o tym, co było, ale jak na razie, ani ja, ani on, nie zamierzamy zacząć tego tematu. Unikamy go, jak tylko się da. Na razie nam się to udaje, ale do czasu...
-Dobra - wstałam z kanapy - ja lecę się ogarnąć.
-Gdzie? - zapytał zdziwiony mój brat.
-Umówiłam się na spotkanie - odparłam wymijająco.
-Z tym całym Dominikiem? - wywrócił oczami.
   
Kiedy zadał to pytanie, ja byłam już na schodach, ponieważ nie chciałam odpowiadać na nie przy moim byłym. A to dziwne, ponieważ nic, prócz znajomości, nie łączy mnie z tym mężczyzną. Pierwsze, co zrobiłam po wejściu do pokoju, to otworzenie szafy w celu znalezienia odpowiednich rzeczy. Na dworze panowała minusowa temperatura, więc najlepszym wyjściem było ubrać się ciepło. Wyjęłam czarny sweter oraz tego samego koloru rurki. Odłożyłam je na bok i ruszyłam do łazienki, aby zrobić sobie delikatny makijaż. Pomalowana wróciłam do swojego pokoju, gdzie założyłam wybrane przeze mnie ciuchu. Następnym etapem, było upięcie włosów, a kiedy to już nastąpiło, wystarczyło dobrać jakieś dodatki, co przyszło mi bardzo szybko. Ze szkatułki wyjęłam pierścionek oraz bransoletkę. Do czarnej torebki spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i gotowa zeszłam na dół. Założyłam buty, dosyć gruby płaszcz, a szyję okręciłem delikatnym szalem. Zajrzałam do salonu, gdzie siedzieli piłkarze, aby oznajmić, że wychodzę.
-To ja idę.
-O której będziesz?
-Tak około dwudziestej.
-Będę czekał z zegarkiem w ręku - zaśmiał się Götze.
    Zawtórowałam mu i już po chwili wyszłam z domu, kierując się w stronę umówionego miejsca, jakim była kawiarnia. Szłam dziarskim rokiem przez park, zadowalając się pogodą, która panowała. Przyjemny chłód podrażniał moje policzka, sprawiając, że te zaróżowiały się. Po piętnastu minutach byłam na miejscu. Weszłam do środka budynku. Od razu poczułam bijące ciepło z lokalu. Wzrokiem wyszukałam znajomego, z którym byłam umówiona. Siedział przy oknie, wpatrując się w ekran telefonu. Podeszłam do niego, a kiedy ten mnie zauważył, pocałował w policzek na powitanie.
-Hej, ślicznie wyglądasz.
-Cześć, dziękuję - uśmiechnęłam się - jakiś powód spotkania?
-Chciałem Cię zobaczyć, porozmawiać.
-Okej.

&Mario&
    Natalia wyszła na spotkanie z jakimś kolesiem. Nie miałem pojęcia kim on jest, ale już mi nie pasował. Chciałbym, żeby blondynka została, żebyśmy spędzili razem czas, żebyśmy obejrzeli film, w trakcie którego przytuliłaby się do mnie. Cholernie mi jej brakuje. Chciałbym mieć ją przy sobie cały czas, ale spieprzyłem i teraz muszę to naprawić. Naprawię to i mam nadzieję, że nikt nie wpieprzy się butami w moje plany. Jednym słowem, jestem zazdrosny. Mario Götze jest zazdrosny o kobietę, którą zranił.
-No już, zapytaj - zaśmiał się mój przyjaciel - minęło już dziesięć minut - odparł, spoglądając na zegarek, który znajdował się na jego ręce.
-Ale co?
-No już, pytaj, kim on jest - roześmiał się - i tak długo wytrzymałeś.
-No mów, a nie się śmiejesz.
-Dużo nie wiem..
-No mów już - ponaglałem go.
-Ma na imię Dominik. Jest Niemcem i jest z waszego wieku. Natalia wspominała, że trenował boks, a teraz studiuje coś związanego ze sportem, nie pamiętam już.
-A kim dla niej jest?
-Kręcił się jeszcze koło niej, jak byliście razem, ale tak bardziej przyczepił się we wrześniu. Jakiś tam jej znajomy.
    Odetchnąłem głęboko, przyswajając wszystkie wiadomości. Nie ma szans, żeby on mi ją odbił. Ja się jej chciałem oświadczyć i jeszcze to zrobię. Zrobię dla niej wszystko. Ona jest dla mnie wszystkim. Kocham tylko ją. Zdałem sobie sprawę, że nie doceniałem jej. Człowiek jest dziwnie skonstruowany. Dopiero, kiedy straci ważną dla siebie osobę, zaczyna rozumieć, że nie potrafi bez niej funkcjonować. Popełniłem wiele błędów, ale strata Polki była zdecydowanie najgorszym z nich wszystkich. Walcz, Götze, walcz.

&Natalia&
    Spędziłam z Dominikiem dobre półtorej godziny. Dobrze się dogadujemy, mamy wspólne tematy, lecz na nic więcej nie może liczyć. Zwykli znajomi, tyle. Zaoferował, że odprowadzi mnie do domu ze względu na dosyć późną porę. Spokojnym krokiem ruszyliśmy do mojego domu. Usta nam się nie zamykały i co chwila wybuchaliśmy śmiechem. Czułam się przy nim dobrze, ale nie najlepiej. Po kilkudziesięciu minutach byliśmy już przed moim miejscem zamieszkania.
-Muszę Ci coś powiedzieć - usłyszałam, kiedy miałam już wchodzić na posesję.
-Tak?
-Podobasz mi się - zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość - bardzo.
    Nie wiedziałam co powiedzieć, jak zareagować. Nic do niego nie czułam. Położył dłoń na moim policzku i chciał pocałować.
-Nie - powiedziałam stanowczo i odsunęłam się od niego.
-Co? - wyraźnie zdziwił się moją decyzją.
-Nie - powtórzyłam - Dominik, przykro mi, ale ja nie odwzajemniam Twoich uczuć. Przepraszam.
-Dalej czujesz coś do niego, tak?! - zapytał, mając na myśli Mario.
-Tak. Przykro mi, naprawdę przepraszam.
    On odwrócił się i odszedł w swoją stronę. Nieco zaskoczona weszłam na posesją i skierowałam się do drzwi wejściowych. Nacisnęłam klamkę, a kiedy przekroczyłam próg domu, usłyszałam głos przyjaciela.
-Spóźniłaś się moja droga - mimo, że był poważny, wiedziałam, że w środku wybucha śmiechem.
-Ooo, a ty dalej tutaj. Domu nie masz? - zażartowałam.
-Miałem nadzieję, że mnie przyjmiesz. Twoje łóżko stoi puste.
-Nie pozwalaj sobie - roześmiałam się i zdjęłam odzienie wierzchnie - André, zrób mi herbatę, jak już jesteś w kuchni - zawołałam, wchodząc do salonu.
-Jak było na spotkaniu? - zagaił.
-Dobrze, nie tak źle - odparłam - ziiiimnooo.
    Przeciągnęłam litery i przyłożyłam dłonie do twarzy mężczyzny, aby pokazać mu, jak chłodne mam ręce. Ten ujął je w swoje ręce i zacisnął w uścisku, grzejąc je w ten sposób. Podziękowałam mu, posyłając mu wdzięczny uśmiech i położyłam głowę na jego ramieniu. Po kilku minutach do pokoju wszedł mój brat z uśmiechem na twarzy i trzema kubkami, z których unosiła się para. Postawił je na stoliku, a ja momentalnie wzięłam mój ulubiony kubek i upiłam łyk ciepłej herbaty. Po chwili do Mario zadzwonił telefon, jak się okazało, była to jego rodzicielka.
-Dobra, będę się zbierał - westchnął, kiedy zakończył połączenie.
-Już? - zasmuciłam się.
-Mam pomóc tacie przy czymś tam jeszcze, a Felix i Fabian są w kinie.
    Odprowadziłam go do korytarza, gdzie się ubrał, a na pożegnanie pocałował mnie w policzek. Wróciłam do salonu, gdzie nowy nabytek Borussii, włączył film.
-Idź zrobić popcorn, zaraz będzie fajny film.
    Posłuchałam go i ruszyłam do kuchni, aby spełnić prośbę piłkarza.


~*~

Witam Was w ten piękny wieczór :)
Co u Was?
Jak podoba się rozdział?
Czy Dominik namiesza w życiu siostry André?
Czy Mario odzyska ukochaną?
Podzielcie się ze mną Waszymi przemyśleniami :D
Zapraszam do komentowania ♥
Pozdrawiam :)
Anonimowa N

piątek, 15 maja 2015

Rozdział 14.

    W przeciągu tygodnia, pogoda diametralnie się zmieniła. Na dworze panowała minusowa temperatura, a warstwy śniegu przyozdabiały ulice. Sezon się zakończył, a dortmundczycy zajęli 17. miejsce w tabeli. Teraz wszyscy chcą się zregenerować i odpocząć, aby druga część sezonu była znacznie lepsza od pierwszej. Przygotowania do świąt trwały w najlepsze. Mój kontakt z Mario się poprawił. Spotykamy się każdego dnia. Dowiedziałam się, że na początku zatrzymał się u Marco, ale szybko wyprowadził się od niego i na czas pobytu w Dortmundzie, zamieszkał z rodzicami. Chociaż większość czasu i tak spędza u nas. Nie rozmawialiśmy o tym, co było, nie poruszaliśmy tego tematu. Oboje unikamy go, jak ognia, chociaż wiadomo, że nadejdzie moment, w którym będziemy musieli pochylić się nad tamtym okresem. Nie jesteśmy parą, zostaliśmy przyjaciółmi. Święta tuż, tuż, więc i przygotowania idą pełną parą. Za parę dni wigilia, a my nie mamy ubranej choinki, ani przystrojonego domu. Kiedyś ubieraliśmy ją z André w Wigilię Bożego Narodzenia, lecz teraz uczta ma odbyć się u nas, co wiąże się z tym, że nie będzie w ten dzień czasu. Mój brat razem ze swoim przyjacielem pojechali wybrać choinkę, a ja w tym czasie rozmawiałam z Cathy na skypie. Po godzinnym wideoczacie, moja przyjaciółka musiała zakończyć rozmowę, ponieważ razem z Matsem wybierali się na zakupy świąteczne. Na szczęście ja mam je już za sobą. Prawie wszystkie prezenty mam zakupione. Zamknęłam laptopa i ruszyłam do pomieszczenia, w którym zostawiłam ozdoby choinkowe. Znosiłam je na dół, kiedy usłyszałam wjeżdżające auto na podjazd. Chwilę później słyszałam już przekleństwa i obelgi rzucane pod adresem świątecznego drzewka. Obaj panowie męczyli się z nią, aby ta mogła zagościć w naszym domu.
-Idioto, przecież nie zmieścimy je przez drzwi frontowe - jeden z nich wybuchnął.
-To którędy chcesz ją wnieść?! - zirytował się drugi.
-Spróbujmy tarasem.
    Ruszyłam w kierunku drzwi tarasowych, które otworzyłam zanim ci, zdążyli poprosić mnie o zrobienie tego. Po męczarni, wnieśli ją i postawili w salonie. Musieli też przesunąć kanapę, lecz z tym nie mieli akurat żadnego problemy. Pomarudzili trochę i zmęczeni rzucili się na nią. Ja natomiast zabrałam się za strojenie świątecznego drzewka. Widząc nietęgie miny mężczyzn, postanowiłam, że nie poproszę ich o pomoc, niech odpoczywają. Po godzinie, iglak był ozdobiony. Chłopcy trochę mi pomogli, ponieważ drzewko było ogromne, a ja nie dostałam do czubka i jego okolicy. Wspólnie, zadowoleni ze swojej pracy, zasiedliśmy na kanapie. Chcąc, nie chcąc, musiałam się ponownie podnieść, aby pozbierać pudełka po ozdobach. Wyniosłam je do wolnego pomieszczania i skierowałam się do kuchni, gdzie miałam zamiar zrobić gorącą czekoladę. Kiedy kubki były zapełnione cudownym napojem, wyjęłam ciasteczka i ułożyłam je na talerzyku, a następnie stawiając wszystko na tacy, zaniosłam do salonu. Obaj piłkarze ucieszyli się na widok, tego co ujrzeli na tacy. Zadowoleni wzięli w dłonie kubki i upili łyk czekolady, ówcześnie zamaczając w nim kawałek ciastka. Widząc ich radosne twarze, mimowolnie się uśmiechnęłam i poszłam w ich ślady. Myśląc, że czeka mnie przystrojenie wnętrza domu, odechciewało mi się wszystkiego. Postanowiłam, że zrobię to później. Mój brat miał ozdobić dom z zewnątrz, a ja oczywiście mu w tym pomogę.
-Może wpadniesz do nas na wigilię? - zaproponował najstarszy z naszej trójki.
-Chętnie, ale wiesz, spędzę ją z rodzicami i braćmi - odparł młody Niemiec.
-To może po?
-Zobaczę jeszcze, ale bardzo kusząca propozycja. Dziękuję. - uśmiechnął się - ale drugi dzień świąt spędzamy u Reusa, nie zapomnijcie - przypomniał nam.
-Pamiętamy - odezwałam się, posyłając mu uśmiech.
-Będę się zbierał. Jest już po piętnastej, a ja obiecałem mamie, że założę światełka z Fabianem.
    Mój były chłopak wstał z zajmowanego miejsca i pożegnawszy się z przyjacielem, ruszył do korytarza, a ja podążyłam za nim. Kiedy ubierał buty i kurtkę, stałam oparta o ścianę. Ubrany, podszedł do mnie i przytulił na pożegnanie. Odwzajemniłam uścisk i mimo tego, że nie chciałam go wypuszczać, zrobiłam to.
-Wpadnę jutro - zapewnił.
-Jasne, będę czekać.
    Uśmiechnął się, zadowolony z usłyszanych słów, pocałował mnie w policzek i wyszedł z domu. Patrzyłam za nim, dopóki nie straciłam go z oczu. Wróciłam do salonu, gdzie reprezentant Niemiec, siedział i oglądał telewizję. Zajęłam miejsce obok niego. Siedzieliśmy w ciszy, dopóki mężczyzna jej nie przerwał.
-Pasuje iść z tymi światełkami zanim się ściemni, prawda?
-Zawsze można zrobić to jutro.
-Jutro jestem umówiony, jadę z chłopakami na zakupy świąteczne.
-To chodźmy teraz - leniwie wstałam z sofy.
    Ruszyliśmy do holu, gdzie ubraliśmy się ciepło i biorąc pudełka ze światełkami, wyszliśmy z domu. Najpierw okręciliśmy je wokół betonowej poręczy na schodach, a następnie weszliśmy do domu, kierując się na balkon. O dziwo, szybko nam zeszło i głodni weszliśmy do kuchni, aby
przygotować coś do jedzenia. André powiedział, że ma pomysł na pewną potrawę. Kazał mi pokroić ziemniaki, a sam zajął się resztą. Widziałam, jak wyciąga z lodówki mięso. Po chwili poprosił, abym zrobiła sałatkę. Ciekawa efektu końcowego, zgodziłam się i zabrałam się za krojenie warzyw. Długo mi nie zeszło i zobaczyłam, że mój brat wstawia blaszkę wyłożoną ziemniakami do pieca, a mięso kładzie na rozgrzanej patelni. Przysiadłam na krześle i patrzyłam na jego poczynania. Uwielbiałam spędzać z nim czas. Mieliśmy wspaniały kontakt. Zawsze sobie pomagaliśmy. Jest osobą, której ufam bezgranicznie, zrobiłabym dla niego wszystko. Rodzice mają przyjechać dwudziestego czwartego grudnia. Zostaną na niecałe dwa dni, ponieważ już dwudziestego szóstego wyjeżdżają rano do rodziny do Stuttgartu. Chciałabym, aby te święta były cudowne. Zero kłótni, sporów, sprzeczek, tylko miła atmosfera. Święta z bliskimi, to najlepsze święta. To oni dają nam szczęście i radość. Ja przez pewien czas tego nie doświadczyłam, lecz potem stało się to czymś normalnym. Dziękuję za to André, ale także innym bardzo ważnym dla mnie osobom. Święta to wspaniały czas i zrobię wszystko, aby takie były.

piątek, 1 maja 2015

Rozdział 13.

    On tam naprawdę siedział i patrzył w moją osobę. To naprawdę on. Mój oddech przyspieszył, a serce podeszło do gardła. Nie potrafiłam oderwać od niego wzroku. Słyszałam stłumione głosy rozmawiających i śmiejących się przyjaciół. Odgłos bicia mojego serca, zagłuszał wszystkie inne dźwięki. Nie wiedziałam co mam robić. Wstać i wyjść, zostać na miejscu, czy może podejść do mężczyzny, który zawrócił mi w głowie, jak nikt inny? Spanikowałam. Przeprosiłam znajomych, wymyślając na poczekaniu, że idę się przewietrzyć. Szybko wstałam z siedziska i energicznie ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych. Na zewnątrz, ciaśniej opatuliłam się szalem i zapięłam skórzaną kurtkę. Głęboko wciągałam powietrze, starając się uspokoić myśli, które teraz kłębiły mi się w głowie. Podeszłam do najbliższej ławeczki i zajęłam na niej miejsce. Na dworze panowała niska temperatura, która sprawiła, że zaczęło mi być naprawdę zimno. Gdy wychodziliśmy z domu, było ciepło, lecz teraz temperatura znacznie opadła. Moje ciało zaczęło się trząść, ale ja mimo to, nie chciałam wracać do lokalu. Pocierałam dłońmi, od czasu do czasu chuchając w nie. Moje policzki oraz nos z całą pewnością zrobiły się różowe z chłodu, jaki panował. Poczułam dłoń na ramieniu. Podążyłam wzrokiem za osobą, do której ona należała. Przede mną stał Mario. Usiadł obok mnie i objął ramieniem, przyciągając do siebie.
-Jest tak zimno, a ty tu siedzisz i to jeszcze nieubrana - powiedział z wyrzutem.
    Nie zważając na nic, wtuliłam się w jego ciało, napawając jego zapachem. Brakowało mi go i to cholernie. Tęskniłam za nim. Przytulił mnie mocniej, kładąc swoją głowę na mojej.


&Mario&
    Przyjechałem w odwiedziny do Dortmundu. Zatrzymałem się u Marco, a ten zaproponował mi wypad na karaoke. Nie byłem do tego przekonany, ale kiedy powiedział, że będzie tam ona, nie zastanawiałem się ani chwilę. Od razu się zgodziłem. Nie widziałem się z nią od wypadu na Ibizę. Już myślałem, że na wakacjach między nami się ułoży, ale myliłem się. Kiedy Reus powiedział mi, że kręci się koło niej jakiś koleś, myślałem, że rozerwie mnie od środka. Tak, jestem cholernie zazdrosny o dziewczynę, którą straciłem. Te miesiące były dla mnie katorgą. Zawsze, kiedy wracałem z treningu, ona była w domu. Pierwsze, co robiłem, to podchodziłem do ukochanej i witałem się z nią pocałunkiem. Nawet, kiedy się pokłóciliśmy, wiedziałem, że jest w domu. A teraz? W moim lokum jest pusto. Wprawdzie zaproponowałem rodzicom, aby się wprowadzili, lecz oni odmówili, ponieważ tata ma pracę w Dortmundzie, a Felix nadal chce grać w Borussii. Myślałem nad przenosinami, lecz w tym momencie jest to niemożliwe. Kontrakt obowiązuje mnie do 2017 roku i wątpię, aby Bayern puścił mnie wcześniej. Ponadto nie wiem, czy Borussia byłaby chętna, abym znowu występował w czarno-żółtym trykocie. Minusem jest to, że nie wydałaby na mnie tyle pieniędzy, to nie jest filozofia tego klubu. Oni tworzą drogich zawodników, a nie ich zakupują. Spełniłem swoje marzenie, którym było trenowanie pod okiem Guardioli, ale czy jestem szczęśliwy? Nie jestem bez ukochanej przy boku. Zasypiałem i budziłem się, trzymając w ramionach cały mój świat. Była ukojeniem moich nerwów.  Odtwarzałem w myślach jej uśmiech, głos, to w jaki sposób się przytulała do mnie, to w jaki sposób mówiła, że mnie kocha, wypowiadała czułe słówka pod moim adresem. Jedno jest pewne. Muszę ją odzyskać. Blondynka jest moim wszystkim. Wiem, banalne, ale prawdziwe. Kiedy się rozstaliśmy straciłem część siebie,
świat mi się zawalił. Teraz czuję pustkę nie tylko psychicznie, ale także fizycznie. W myślach przywracam nasze wspomnienia.
    Poprosiłem blondyna, aby nie mówił Natalii, że jestem w mieście, a tym bardziej, że będę w tym samym lokalu, co oni. Zawiadomiłem go również, że przyjdę w innym czasie do knajpy, niż oni. Cieszyłem się na ponowne spotkanie jasnowłosej, lecz bałem się też jej reakcji na mój widok. Gdy zbliżała się godzina osiemnasta, postanowiłem się zbierać do wyjścia. Odświeżyłem się i ubrałem. Gotowy zabrałem dokumenty, portfel i kluczyki do auta, a następnie wyszedłem z domu, ówcześnie go zamykając. Wsiadłem do samochodu i odjechałem w kierunku miejsca docelowego, jakim był budynek, w którym znajdowali się znajomi. Na miejscu byłem już po około dwudziestu minutach. Zaparkowałem pojazd i ruszyłem do drzwi, a chwilę potem znajdowałem się już wewnątrz kwatery. Zauważyłem przyjaciół, lecz nie podszedłem do ich stolika, a wybrałem ten, który znajdował się niedaleko nich. Postanowiłem, że posiedzę tutaj chwilę, a dopiero potem do nich podejdę, tym bardziej, że kobieta mojego życia miała śpiewać jedną ze swoich piosenek. Byłem szalenie ciekaw jej utworu. Zamówiłem kawę na rozgrzanie i wyjąłem telefon z kieszeni, aby się czymś zająć. Po kilku minutach na scenę wszedł mój przyjaciel z moją miłością. Wylosowali piosenkę Johna Mamanna - Love Life. Czekałem na to, aż zaczną śpiewać, co już po chwili nadeszło. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Blondynka ma niesamowity głos. Została obdarzona wielkim talentem. Cóż, mój kumpel również nie był zły, ale dla niego Bóg był oszczędny w talent wokalny. Po skończeniu utworu, dostali gromkie oklaski. Niemiec odszedł do stolika, a Polka została i zasiadła przed pianinem. To teraz miała zaśpiewać swoją autorską piosenkę. Wsłuchałem się w jej głos, ale niestety śpiewała w swoim ojczystym języku i nic nie rozumiałem, lecz wybawieniem był tekst, który wyświetlony został na ścianie. Byłem oszołomiony. Wszystko wskazywało na to, że była ona... o mnie? Zakończyła i ponownie została nagrodzona brawami. Wróciła do przyjaciół, a ja jedynie odprowadziłem ją wzrokiem. Po pewnym czasie, spojrzała na mnie. Zauważyła mnie. Chwilę później wyszła z lokalu. Zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem za nią. Zastałem ją siedzącą na ławce przed budynkiem. Było zimno, a ona miała na sobie cienką kurtkę i szalik. Usiadłem obok kobiety i przytuliłem ją do siebie, wcześniej komentując jej ubiór. Ta wtuliła się we mnie, a ja poczułem rozlewające się szczęście i ciepło wewnątrz mnie. Po tylu miesiącach ponownie miałem w ramionach najcenniejszy skarb. Starałem się w jakiś sposób ją ogrzać. Po pewnym czasie, wróciliśmy do znajomych. Przywitałem się z nimi i rozmowy dalej się toczyły. Czy to początek czegoś lepszego? Czy teraz wszystko się naprawi? Götze, nie spieprz tego.



~*~

Co się dzieje, że ostatnio zmniejszyła się liczba komentarzy? :c